sobota, 10 października 2009

odyseja przez "Ulissesa"

Teraz otwórz oczy. Otworzę. Za chwilę. Czy wszystko znikło w ciągu tego czasu? Jeżeli otworzę i zostanę na zawsze w czarnej nieprzejrzystości. Basta! Zobaczę, czy zobaczę.
Zobacz teraz. Tam przez cały czas bez ciebie: i na wieki wieków, świat bez kresu.

piątek, 25 września 2009

Mega Rzecz

Rzecz nie do przegapienia: „Taksim” - najnowsza powieść Stasiuka w interpretacji Krzysztofa Majchrzaka, codziennie w Programie Trzecim Polskiego Radia od godziny 20.45 do 21.

Beskid, czad, alkoholowy odlot, chropowate arcydzieło. Po prostu trzeba posłuchać, choćby kilku, choćby nawet jednego tylko odcinka i nie ważne, jeśli nie słyszałeś wcześniejszych: piętnaście minut tego słuchowiska wystarczy by przenieść Cię w inny, toczący się równolegle, lecz równie realny, wszechświat przeżyć i spostrzeżeń. Ten alternatywny świat jest nam przecież już skądś znany, a w formie takiej jak ta zawsze warto sobie o nim przypomnieć.

czwartek, 24 września 2009

polski super hero

Podoba mi się postawa Marcina Gortata. Rozkręca wokół kosza pozytywną atmosferę: uczestniczy w pokazach, pracuje z młodzieżą no i przede wszystkim jest mocno zaangażowany w grę w reprezentacji. Zupełnie inaczej niż wcześniejsi polscy zawodnicy, którzy za oceanem odnosili swoje sukcesy. Np. Czerkawski, który choć swego czasu świecił formą, z obawy przed doznaniem kontuzji, w tym okresie nie rozegrał bodaj jednego meczu w barwach polskiej drużyny narodowej. Różna bywa motywacja, wydaje się jednak, że ta czysto finansowa nie ma z postawą prawdziwie sportową zbyt wiele wspólnego. Sport to styl życia, który powinien przynosić o wiele więcej swoim wyznawcom niż tylko hajs. Mistrzowie w swoich dziedzinach powinni czynnie przyczyniać się do ich popularyzacji wśród młodzieży tak aby mozliwe było odnajdywanie nowych talentów, a poprzez to podnoszenie siły rodzimej ligi i reprezentacji...

Dlatego cieszy, że wreszcie trafił nam się taki Gortat.


poniedziałek, 14 września 2009

[ptacy]


ptacy
możem się ulotnić
w renesanse miejsc
wody i wojny
rozciągłością przestrzeni
wysokością czasu
i nas samych

do bytu wzbudzeni
z każdego liścia
każdej grudki
w to miejsce gdzie chcemy
lub ciepłego wiatru
zakołyszą nas fale
w ściany
w drzewa
w szkło
granity

(jesienią)
ziemia może stopnieć jak beton
a wiatr urosnąć dębem
zapłonąć burzą liści

środa, 9 września 2009

Janosik - piękna historia

Najnowszy film o Janosiku to produkcja na światowym poziomie. Ta zbójecka historia jest u nas powszechnie znana i lubiana, chociaż finał ma przecież tragiczny. Teraz dzięki temu filmowi Jurij Janosik ma szanse również zyskać popularność wśród szerszej publiczności. Reżyserki filmu stworzyły naturalistyczny obraz tamtych wydarzeń - w zasadzie zgodnie z konwencją epoki baroku, na którą przypadają wydarzenia. Jest więc to film brutalny, pokazuje też potęgę natury, w rytm której rozwija się akcja. Sprzyjają temu przepiękne ujęcia plenerów (gdzieś już w tym blogu pisałem, że karpacki krajobraz daleko prześciga ten nowozelandzki, przedstawiany we Władcy Pierścieni) oraz doskonała muzyka. Dodatkowo sposób prowadzenia kamery z perspektywy świadka wydarzeń, choć początkowo męczący, pozwala wczuć się w klimat wydarzeń i pełniej w nich uczestniczyć. Szkoda tylko, że film wyświetlany jest w polskiej wersji językowej - zdecydowanie bardziej wolałbym go zobaczyć w symplicystycznej słowencinie. Film jest murowanym zwycięzcom festiwalu w Gdyni, czyli będzie polskim kandydatem do Oskara w kategorii filmów nieanglojęzycznych. Czy ma szanse? Tak - o ile Akademia w tej historii powstańca i ukrywającego się w górach rozbójnika, zobaczy uniwersalną przypowieść o ludziach poszukujących wolności, przypowieść która być może ma swoje współczesne odzwierciedlenie w Afganistanie.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

piątek, 14 sierpnia 2009

jarmark

Poszedłem dzisiaj zobaczyć co się dzieje na osławionym jarmarku jagielońskim. Moją uwagę przykuło pięknie urządzone stoisko, a na nim: z siana* konie, owce i barany, z siania anioły, dzbany i wóz cały. Taka dosyć oryginalna rzecz, nie ma zbyt wielu osób na świecie, które potrafią zrobić coś takiego. Każdy twór idealnie oddaje proporcje swojego żywego odpowiednika (nawet aniołki są w sam raz takie, że swobodnie mogłyby usiąść na ramieniu). Tym Leonardem w sianie jest Andrzej z beskidu dukielskiego. Z 15 lat temu ukończył filozofię na KUL. Dzisiaj stada skręconych z jego siana koni, kuz i baranów zdobią ogrody wzdłuż Loary, a bożonarodzeniowe szopki - centra europejskich stolic. Ciekawie musi wyglądać jego busik, którym wozi ze sobą tą całą oranżerię. To prawda, że działanie z pasją zawsze przynosi dobre efekty i nawet z takiego siana można zrobić Coś - wiedzą to i widzą wszyscy odbiorcy i klienci, nie wiadomo tylko czy wie to też trawa...

*siano - specjalnie skoszona i wysuszona trawa, jest wykorzystywana jako pasza dla zwierząt lub, ze względu na doskonałe właściwości izolacyjne, jako materiał budulcowy. Można też zrobić z niego coś piękniejszego - tylko trzeba chcieć i umieć.

środa, 12 sierpnia 2009

me & my mgr

Jesteśmy jak Achilles ścigający się z żółwiem w opowieści Zenona z Elei. Ja jestem co najmniej dwa razy mądrzejszy niż moja magisterka, dlatego dałem sobie dużo czasu na jej wykończenie. Kiedy zbliżam się w pisaniu do ustanowionego przez siebie deadline'u, cel w postaci ukończenia tej pracy jest już jednak dalej. Im więcej rozdziałów pisze, tym więcej podrozdziałów jest jeszcze do uzupełnienia. Niby mam już ją na widelcu, a jednak zawszeć coś jeszcze trzeba dopisać, wstawić dodatkową tabelkę czy wykresik.
W paradoksie Achillesa i żółwia najważniejszy jest wniosek, który mówi, że Achilles nigdy nie dogoni żółwia, mimo że biegnie od niego dwa razy szybciej. Zawsze będzie dzieliła ich zmniejszająca się odległość. A ja na przykładzie pisania swojej magisterki przekonam się czy moim życiem rządzi paradoks...

czwartek, 6 sierpnia 2009

kreatywność

Dostaliśmy zlecenie od pewnej dużej korporacji. Zlecenie na przeprowadzenie szkolenia – warsztatu kreatywności. Myślę, że to najwspanialszy temat jaki może sobie wymarzyć każdy trener. Szkolenie, którego cel dopuszcza każdą formę, więc rządzi dowolność i zaskoczenie. Istnieje nieskończenie wiele dróg, które prowadzą do nowego. Nowe jest przecież zawsze tym, czego nie da się zaplanować, przewidzieć. Ta wolność przyprawiła mnie o gęsią skórę, mój pokój zamienił się w bieżnie, a papier szybko zapełnił pomysłami. Jeszcze gdy zasypiałem coś mi się majaczyło w tym temacie...
Na drugi dzień przyszła dodatkowa wiadomość z centrali korporacji. Zawierała gotową prezentacje i projekty wszystkich ćwiczeń - jeśli chodzi o kreatywność to by było chyba na tyle.
Oni na prawdę potrzebują pomocy.

czwartek, 30 lipca 2009

Europejskie Stowarzyszenie Trenerów i Konsultantów

Procedura związana z rejestracją naszego stowarzyszenia nabrała tempa. Dzisiaj składałem w sądzie wszystkie dokumenty (razem z załącznikami i kopiami było tego 52 strony). 11 oddział sądu rejonowego zajmujący się rejestracją stowarzyszeń, spółek i firm mieści się w bloku na jakimś zadupiu (natomiast pospolitych bandytów przyjmuje się i załatwia ich sprawy w eleganckich budynkach sądu w samym centrum miasta). Biuro przyjmujące dokumentacje nie udziela ze swojej strony żadnych porad, pewnie, że nie - przecież za każdą zmianę w dokumentacji pobierana jest dodatkowa opłata. Mam nadzieję, że dzięki takim stowarzyszeniom jak nasze i to zacznie się w Polsce zmieniać. Jednak najpierw wszystkie przecinki po prostu muszą być na swoim miejscu...
to chyba dobrze.

John & Stan

Kumple są na zabój!

poniedziałek, 27 lipca 2009

porzeczki

Może brakowało mi jakiś witamin, a może stęskniłem się za ich smakiem, podchodzę do pani sprzedającej na murku:
- Dzień dobry, proszę pół kg. porzeczek.
- 3 zł.
A będzie już może jakieś 15 lat, gdy samemu zbierało się porzeczki. Krzaki w plantacyjce u dziadków miały jedną cechę charakterystyczną i wspólną: sadzone były w najtrudniej dostępnym terenie i największych dziurach - na stromiźnie, za gnojem, za oborą sąsiada, tam gdzie ni kosa ni grabie nie sięgną. Pokrzywska trzeba było po prostu wydeptać a na zapach i jakieś latające robale nie było już rady. I zbierało się te porzeczki całymi dniami do łubianek. Łubiankę zbierało się około 40 minut, mieściło się w niej dwa kilogramy, a na skupie dostawało się 80 groszy za kilogram. Po tygodniu zbierania można sobie było kupić w sklepie sweter, w którym i tak się nie chodziło bo był beznadziejny i brzydki.

krwawa jatka

Moja wieczorna gimnastyka wyglądała dziś następująco:
czas - 5 minut;
ćwiczenia - podskoki, wymachy ramion, skręty i klaśnięcia;
rezultat - 14 komarzyc zgładzonych na śmierć.

niedziela, 26 lipca 2009

mój pierwszy wieczór panieński


Taki teraz okres, że co rusz to się ktoś hajta, miałem ostatnio w związku z tym taką przygodę. Zupełnie wyjątkową i prawdopodobnie jedyną w życiu. Otóż zupełnie niespodziewanie, nawet dla mnie samego, wylądowałem na wieczorze panieńskim :) A było to tak: wracam sobie wieczorem do domu, wchodzę do swojego pokoju i zastaje 10 rozbawionych w najlepsze, przepięknych panien (w tym oczywiście tą najpiękniejszą i najbardziej powabną tego wieczoru). Nie było rady, musiałem pomagać im rozkręcać tą imprezę (od kajdanek do teraz boli mnie łapa:)) a później służyć za przewodnika po lokalach i bodyguarda. I mogę powiedzieć to dzisiaj, bo nic się w tej kwestii już nie zmieni: był to najpiękniejszy i najweselszy wieczór panieński w którym uczestniczyłem w całym swoim życiu...
Aniu 100 lat wspaniałego szczęśliwego małżeństwa!

czwartek, 23 lipca 2009

burza

Oglądana z wysokości 10 pietra jest mrucząca i przyjemna: to Bozia lampki świeci. Błyskawice długimi smugami rozcinają czarne chmury. Nadchodzi, a skrzypienie i dudnienie jej kroków jest coraz szybsze, głośniejsze. Nagle niebo rozszumiało się deszczem na parapecie. Aż miło popatrzeć, posłuchać.
I wystarczy tylko otworzyć okno, zdjąć niewidzialną osłonę z jedynego otwartego oka 10 pietra, by zrozumieć jaskiniowców i zwierzęta. To dlatego ludzie składali ofiary naturze.

środa, 15 lipca 2009

ćwiczenia OSP Rymanów

W Rymanowie wzięliśmy z Kobrą udział w ciekawych ćwiczeniach dla młodych rekrutów straży pożarnej. A po wszystkim wiadomo: STRONG.

wtorek, 14 lipca 2009

na dworcu w Rzeszowie

Do dziury w jezdni, nieopodal przystanku podszedł facet ubrany w roboczy kombinezon. Rozciął przyniesiony przez siebie wór i wysypał z niego mase czarnych, błyszczących kuleczek. Zaczął wyrównywać je szpachelką...
Dziadek 1: O mądry! dziure będzie łatał.
Dziadek 2: A co on tam jagody wysypał???
D1: Tak, jagody he he he he...
S: No tak Panie, dziury w drodze to się w Polsce jagodami łata...
D1,D2,Dziewczyna: ha ha ha ha...
S: Panie, teraz to jagody tańsze niż asfalt.
Wszyscy: ha ha ha ha ha

poniedziałek, 6 lipca 2009

przepis na udany wieczór (kawalerski)

Organizowałem Tomaszowi wieczór kawalerski w Wawie. Będzie to jedna z najbardziej niezapomnianych imprez życia - i o to chodziło. Istny powrót do szczenięcych lat, przy dwudziestym siniaku przestało mi się chcieć zliczać rany. Dosyć byłoby to nawet zabawne ale nie mogę się śmiać bo dziwnie odzywają się żebra...
A oto składniki tej potrawy:
piwo, paintball, 3 kg mięsa, dużo dużo dużo wódki, boks, strzelanie, entropia, świt w klubie.
Przepis sprawdzony, polecam z pełnym przekonaniem.

PS. nomen-omen to post numer 69...:)

piątek, 3 lipca 2009

babski film

E tam, właściwie wszystko można podzielić w ten sposób. Nawet wśród części mowy rozróżnia się rodzaje. Są więc babskie samochody, kapelusze, restauracje, ciapy (o na przykład te różowe, które sobie właśnie przywłaszczyłem...:). Dymorfizm płciowy znajduje swój wyraz w kulturze i jest przez nią jeszcze wzmacniany. To dobrze, dzięki temu życie jest ciekawsze a świat bardziej różnorodny i kolorowy. Kino kobiece jest jakby bardziej miętkie i urokliwe, a do jego mistrzów zaliczyłbym takich Woody Allenów czy Almodowarów. Wczoraj też miałem okazję zobaczyć kawał porządnego kobiecego filmu: Diabeł ubiera się u Prady. Główny wątek i oś dramatyczna rozgrywa się wokół poważnego dylematu głównej bohaterki: co na siebie włożyć do pracy i czy w ogóle nie rzucić w pierony tej całej roboty. W związku z tym jest dużo stresu i w ogóle jakiejś babskiej psychozy. Film w sposób ciekawy ukazuje relacje międzyludzkie, ostatecznie wynika z tego niewiele ponad to, że są różne ludzie. Właściwie nie wiadomo czy to komedia, czy dramat ale ogląda się nadzwyczaj dobrze. Tak samo bywa w życiu - fajnie się żyje choć czasem też nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.