piątek, 30 kwietnia 2010

sobota, 24 kwietnia 2010

korelacja ujemna

W kwestii blogowania.
Nie wiem jak to jest u innych ale u mnie sprawa wygląda następująco: im więcej się dzieje tym mniej czasu na tego opisywanie (chodź przemyśleń nie brakuje). Dlatego ostatnio mało tu postów i już powoli zaczynam myśleć o tym, żeby znów zaczęło się ich pojawiać więcej.

czwartek, 15 kwietnia 2010

lekcja

Od kilku dni wszyscy bierzemy udział w bardzo cennej, bo żywej, lekcji historii. Ba, my sami tą historie tworzymy: wywieszając flagę, zapalając znicz, rozmawiając wlewamy żywą treść w skostniałą formę naszego narodu. W ten sposób zapisujemy dla potomnych kolejną kartę podręcznika do historii. Naszą postawą zadziwiamy świat i sprawiamy, że sami z siebie jesteśmy dumni. Dorzucamy nowy kamyczek do szańca narodowych mitów i przy okazji przekonujemy się o tym jakie to piękne uczucie. Moi rodzice doświadczyli tego w momencie wyboru Wojtyły na papieża, dziadkowie gdy Polska odzyskiwała niepodległość a ja mogę teraz.

Sami u siebie pobieramy niespotykaną lekcję o ludziach, o postawach, o tym jak elastyczna jest wielkość i małość i o tym jak bardzo potrzebujemy być razem, jak bardzo potrzebujemy patriotyzmu.

Królewskie miasto Kraków znowu będzie miało niezwykłe szczęście. Ostatnio tylu znamienitych gości było tam dzięki Kazimierzowi Wielkiemu 646 lat temu, teraz znowu na krótką chwilę Kraków stanie się stolicą świata...
A jest tam w Krakowie też paru takich co im się to wszystko w ogóle nie podoba i dla swoich niskich pobudek, w swym zacietrzewieniu nawet po śmierci nie dadzą w spokoju spocząć szczątkom Prezydenta RP. Jest to dodatkowy temat tej lekcji, przypomnienie, że byli, są i pewnie zawsze już będą też tacy Polacy. Oni również stanowią ważny fragment naszego narodowego mitu, który przecież ma swoje różne odcienie. Przypomniało mi się, że Słowacki napisał kiedyś coś mniej więcej takiego:
O Polsko!
Póki Ty duszę anielską
będziesz gnieździła w czerepie rubasznym,
póty kat będzie rąbał twoje cielsko
i nie będzie twój miecz pomsty strasznym.
I będziesz miała hyjenę na sobie
i grób i oczy otworzone w grobie.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

"znowu"

Stałem dzisiaj w szpalerze tysięcznego tłumu. Była to niema asysta w ostatniej drodze Prezydenta do pałacu, jakby oczekiwanie, jakby coś się jeszcze mogło wydarzyć. Ostatecznie pod koła konduktu posypało się trochę kwiatów, a ten i ów zaklaskał. Czarny furgon przejechał, i tyle.

Warszawska ulica od dwóch dni tętni życiem i milczy. Tak jakby już tylko ono nam pozostało. Jeśli przemawia to w głosach starców, którzy już wiele widzieli i dlatego będą mówić dosadnie, wzniośle, podejrzliwie.

70 lat po zamordowaniu 22 tysięcy polskich oficerów, by uczcić ich pamięć, w podróż do miejsca zbrodni wyruszyła najwyższa generalicja Wojska Polskiego pod przewodnictwem Najwyższego Zwierzchnika Polskich Sił Zbrojnych w osobie Prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego. Panu Prezydentowi w delegacji towarzyszyła małżonka oraz przedstawiciele najwyższych urzędów państwowych i partii politycznych. Samolot uległ katastrofie i wszyscy zginęli.
W ten sposób domknęła się straszliwa klamra, lecz jej sensu jeszcze nie znamy...

W sobotę rano radio miało pomóc wstać z łóżka, lecz nadawany właśnie komunikat nie pozwalał się poruszyć. Był jak dziwny sen.
Śni mi się czasami coś takiego dziwnego, że czuje jak każda komórka mojego ciała jest niesłychanie dynamicznie i mocno wyrywana w czarną dziurę śmierci. Stąd być może trochę wiem o nagłym obliczu śmierci. Taki sen trwa sekundę: wsysa cię i budzisz się nieźle przestraszony.

Boże spraw aby wszystkie ofiary Katynia obudziły się do szczęśliwego życia po śmierci.

Lech Kaczyński był wielokrotnie wyśmiewany. Owszem nie był showmanem i nie działał pod publikę. Został wybrany przez zwykłych ludzi, którzy chcieli aby na najwyższym urzędzie był ktoś, kto będzie bronił ich praw i interesów. był po prostu uczciwy, urzędu nie traktował jako trampoliny dla własnych korzyści ale jako misję publiczną, pracę na rzecz Narodu. Jak nikt przed nim w swojej prezydenturze skupił się na ochronie polskiej pamięci historycznej, uczucia dumy narodowej i niemodnego patriotyzmu. Był faktycznym kontynuatorem przedwojennego etosu i prawdziwej polskiej tradycji. Za te działania, które dla wszystkich urzędników powinny być normą, został uznany za kontrowersyjnego i krytykowany - także w Polsce.
Kiedy usłyszałem o jego śmierci, pomyślałem "no tak teraz zostanie uznany za najlepszego prezydenta Polski", nie minęły jeszcze dwie doby od tamtego wydarzenia a ja sam już wierze, że był na prawdę najlepszy, na prawdę polski, na prawdę nasz.