czwartek, 30 lipca 2009

Europejskie Stowarzyszenie Trenerów i Konsultantów

Procedura związana z rejestracją naszego stowarzyszenia nabrała tempa. Dzisiaj składałem w sądzie wszystkie dokumenty (razem z załącznikami i kopiami było tego 52 strony). 11 oddział sądu rejonowego zajmujący się rejestracją stowarzyszeń, spółek i firm mieści się w bloku na jakimś zadupiu (natomiast pospolitych bandytów przyjmuje się i załatwia ich sprawy w eleganckich budynkach sądu w samym centrum miasta). Biuro przyjmujące dokumentacje nie udziela ze swojej strony żadnych porad, pewnie, że nie - przecież za każdą zmianę w dokumentacji pobierana jest dodatkowa opłata. Mam nadzieję, że dzięki takim stowarzyszeniom jak nasze i to zacznie się w Polsce zmieniać. Jednak najpierw wszystkie przecinki po prostu muszą być na swoim miejscu...
to chyba dobrze.

John & Stan

Kumple są na zabój!

poniedziałek, 27 lipca 2009

porzeczki

Może brakowało mi jakiś witamin, a może stęskniłem się za ich smakiem, podchodzę do pani sprzedającej na murku:
- Dzień dobry, proszę pół kg. porzeczek.
- 3 zł.
A będzie już może jakieś 15 lat, gdy samemu zbierało się porzeczki. Krzaki w plantacyjce u dziadków miały jedną cechę charakterystyczną i wspólną: sadzone były w najtrudniej dostępnym terenie i największych dziurach - na stromiźnie, za gnojem, za oborą sąsiada, tam gdzie ni kosa ni grabie nie sięgną. Pokrzywska trzeba było po prostu wydeptać a na zapach i jakieś latające robale nie było już rady. I zbierało się te porzeczki całymi dniami do łubianek. Łubiankę zbierało się około 40 minut, mieściło się w niej dwa kilogramy, a na skupie dostawało się 80 groszy za kilogram. Po tygodniu zbierania można sobie było kupić w sklepie sweter, w którym i tak się nie chodziło bo był beznadziejny i brzydki.

krwawa jatka

Moja wieczorna gimnastyka wyglądała dziś następująco:
czas - 5 minut;
ćwiczenia - podskoki, wymachy ramion, skręty i klaśnięcia;
rezultat - 14 komarzyc zgładzonych na śmierć.

niedziela, 26 lipca 2009

mój pierwszy wieczór panieński


Taki teraz okres, że co rusz to się ktoś hajta, miałem ostatnio w związku z tym taką przygodę. Zupełnie wyjątkową i prawdopodobnie jedyną w życiu. Otóż zupełnie niespodziewanie, nawet dla mnie samego, wylądowałem na wieczorze panieńskim :) A było to tak: wracam sobie wieczorem do domu, wchodzę do swojego pokoju i zastaje 10 rozbawionych w najlepsze, przepięknych panien (w tym oczywiście tą najpiękniejszą i najbardziej powabną tego wieczoru). Nie było rady, musiałem pomagać im rozkręcać tą imprezę (od kajdanek do teraz boli mnie łapa:)) a później służyć za przewodnika po lokalach i bodyguarda. I mogę powiedzieć to dzisiaj, bo nic się w tej kwestii już nie zmieni: był to najpiękniejszy i najweselszy wieczór panieński w którym uczestniczyłem w całym swoim życiu...
Aniu 100 lat wspaniałego szczęśliwego małżeństwa!

czwartek, 23 lipca 2009

burza

Oglądana z wysokości 10 pietra jest mrucząca i przyjemna: to Bozia lampki świeci. Błyskawice długimi smugami rozcinają czarne chmury. Nadchodzi, a skrzypienie i dudnienie jej kroków jest coraz szybsze, głośniejsze. Nagle niebo rozszumiało się deszczem na parapecie. Aż miło popatrzeć, posłuchać.
I wystarczy tylko otworzyć okno, zdjąć niewidzialną osłonę z jedynego otwartego oka 10 pietra, by zrozumieć jaskiniowców i zwierzęta. To dlatego ludzie składali ofiary naturze.

środa, 15 lipca 2009

ćwiczenia OSP Rymanów

W Rymanowie wzięliśmy z Kobrą udział w ciekawych ćwiczeniach dla młodych rekrutów straży pożarnej. A po wszystkim wiadomo: STRONG.

wtorek, 14 lipca 2009

na dworcu w Rzeszowie

Do dziury w jezdni, nieopodal przystanku podszedł facet ubrany w roboczy kombinezon. Rozciął przyniesiony przez siebie wór i wysypał z niego mase czarnych, błyszczących kuleczek. Zaczął wyrównywać je szpachelką...
Dziadek 1: O mądry! dziure będzie łatał.
Dziadek 2: A co on tam jagody wysypał???
D1: Tak, jagody he he he he...
S: No tak Panie, dziury w drodze to się w Polsce jagodami łata...
D1,D2,Dziewczyna: ha ha ha ha...
S: Panie, teraz to jagody tańsze niż asfalt.
Wszyscy: ha ha ha ha ha

poniedziałek, 6 lipca 2009

przepis na udany wieczór (kawalerski)

Organizowałem Tomaszowi wieczór kawalerski w Wawie. Będzie to jedna z najbardziej niezapomnianych imprez życia - i o to chodziło. Istny powrót do szczenięcych lat, przy dwudziestym siniaku przestało mi się chcieć zliczać rany. Dosyć byłoby to nawet zabawne ale nie mogę się śmiać bo dziwnie odzywają się żebra...
A oto składniki tej potrawy:
piwo, paintball, 3 kg mięsa, dużo dużo dużo wódki, boks, strzelanie, entropia, świt w klubie.
Przepis sprawdzony, polecam z pełnym przekonaniem.

PS. nomen-omen to post numer 69...:)

piątek, 3 lipca 2009

babski film

E tam, właściwie wszystko można podzielić w ten sposób. Nawet wśród części mowy rozróżnia się rodzaje. Są więc babskie samochody, kapelusze, restauracje, ciapy (o na przykład te różowe, które sobie właśnie przywłaszczyłem...:). Dymorfizm płciowy znajduje swój wyraz w kulturze i jest przez nią jeszcze wzmacniany. To dobrze, dzięki temu życie jest ciekawsze a świat bardziej różnorodny i kolorowy. Kino kobiece jest jakby bardziej miętkie i urokliwe, a do jego mistrzów zaliczyłbym takich Woody Allenów czy Almodowarów. Wczoraj też miałem okazję zobaczyć kawał porządnego kobiecego filmu: Diabeł ubiera się u Prady. Główny wątek i oś dramatyczna rozgrywa się wokół poważnego dylematu głównej bohaterki: co na siebie włożyć do pracy i czy w ogóle nie rzucić w pierony tej całej roboty. W związku z tym jest dużo stresu i w ogóle jakiejś babskiej psychozy. Film w sposób ciekawy ukazuje relacje międzyludzkie, ostatecznie wynika z tego niewiele ponad to, że są różne ludzie. Właściwie nie wiadomo czy to komedia, czy dramat ale ogląda się nadzwyczaj dobrze. Tak samo bywa w życiu - fajnie się żyje choć czasem też nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.