czwartek, 30 kwietnia 2009

s.a.l.a.m.a.n.d.r.a.

Grupa artystyczna s.a.l.a.m.a.n.d.r.a. to zespół młodych artystów specjalizujących się w intermedialnej tvorbie. W ramach zaliczenia u dr Rusko stworzyliśmy imponujących rozmiarów grafikę i, teraz uwaga, ocena którą otrzymamy będzie uzależniona od kwoty za jaką uda się nam sprzedać nasze dzieło. Tym bardziej zapraszamy wszystkich do wzięcia udziału w licytacji. która odbywa się TUTAJ...:) (allegro)

niedziela, 26 kwietnia 2009

bajkowe Bojnice

Słowacja to nie tylko kraina rycerskich Janosików i kolorowych cygańskich taborów, szumiących strumieni, dzikich gór i leśnych ostępów. Nie tylko, ale przede wszystkim. Chyba w żadnej innej krainie romantyczna natura nie miała tak bezpośredniego dostępu do znaków Księgi Ducha. Kraj Żyliński, Kraj Nitrzański, Liptov, Turec - wieczne pogranicze, bezpańskie lub rządzone przez tyranów, piękne i srogie. W tych warunkach łatwo i w sposób naturalny kształtowały się awanturnicze natury ludzi takich jak Beniovsky czy Rakoczy.

Przykładem historycznych zamętów, walk, gwałtów i sporów są losy Zamku w Bojnicach. Bojnicky Zamok, wzniesiony w XI wieku by strzec jakiś pobliskich gór i lasów, od samego początku wszystkim bardzo się podobał. I to do tego stopnia, że co rusz zmieniał swych właścicieli, władali nim Morawianie, Czesi, Węgrzy, krótko Polacy, Czesi, znów Węgrzy i wreszcie Austriacy. Chrapkę na niego mieli też Turcy ale kilkakrotnie połamali swe zęby o barbakany i musieli się obejść smakiem gorącej smoły i stęchłej wody z fosy. W międzyczasie kolejni właściciele dopieszczeli swój zameczek, ot tak żeby ich kumplom z klasy wyłaziły gały. Ostatnim właścicielem i budowniczym zamku był austiacki graf Pallfy i to razem z nim w roku 1908 dla bojnickiego zamku skończyła się pewna epoka, a zamek został niedokończony w pełni. W przestronnych, kapiących złotem salach, wśród dzieł sztuki i rzemiosła naprawdę łatwo wyobrazić sobie tego i innych książąt, właścicieli zamku, jeszcze żywymi. Łatwo też poczuć ducha cesarstwa austriackiego, które choć runąć w końcu kiedyś musiało, zrobiło to w Takim stylu - jakby w rytm Marszu Radetzkiego, który urywa się nagłą ciszą pozostawiając po sobie patos i wezbrane uczucia. Jakże inny był koniec Caratu w Moskwie, koniec który do dziś odbija się czkawką w rozmaitych wschodnich pseudorepublikach... A u wrót zamku znajduje się ogród pełen pięknych ptaków, antylop, są tam nawet jaguary i słonie - znaczy się zoologiczny. Strudzonym zaś wędrowcom Bojnice oferują kąpiele lecznicze w gorących żródłach. Po prostu bajaka!













korzystając z okazji wygrałem turniej rycerski w kilku konkurencjach


wtorek, 21 kwietnia 2009

The Carpathians Horse Watch

The Carpathian Horse Watch is the first international horse guard. We patrol mountains in Czech Republic, Poland, Slovakia and Romain. In Carpathian Mountains there is no borders for us. Our troops are always couple: horse and ranger. We are accommodate at mountain ladges. We are entitled to drink two points of light beer and two points of dark beer a day. Our quest is to look after nature monuments in Carpathian, coughing and hanging bad people: poachers and montain robbers. If you would like to be one of us, please train yourself with shotting, horse riding and drinking.





Po prostu chodzi o to, że zacząłem tu zagalopowywać kłus-owników.



niedziela, 19 kwietnia 2009

no chodź na Velky Choć

Velky Choc - najwyższy szczyt (1611 m.n.p.m.) i zwięczenie Gór Choczańskich. Rozciągają się z niej fantastyczne widoki. Na wschód - Tatry Zachodnie i Liptowska Mara; południe - Niżne Tatry; zachód - Wielką i Małą Fatrę. By zdobyć Velky Choć trzeba jednak ztoczyć niejedną walkę...

Wielu śmiałków wyeusza w tą drogę, lecz szansę by stać się bohaterem pieśńi o zdobywcach Velkiej Choci mają tylko nieliczni...


By zdobyć szczyt trzeba przede wszystkim pokonać Upira. To prawdziwy Mortal Combat.


Można tego dokanać ale tylko wspólnymi siłami. Liczy się poświęcenie i braterstwo.

piątek, 17 kwietnia 2009

słownik słowacko - polski vol. 2


Oto słowniczek tzw. wyrazów niezbędnych. W przypadku większości z poniższych zwrotów od razu wiadomo o co chodzi, w pozostałych przypadkach dołączam należne wyjaśnienia etymologiczne:

misa - klozet
Wzięło się prawdopodobnie stąd, że dawniej jedno naczynie służyło do zaspokajania wszelkich potrzeb.

zachod - ubikacja
Termin ukuty na zamówienie władz komunistycznych, w swojej istocie mające potwierdzać propagowaną ideę "zgniłego zachodu".

szukać - pier**lić
Z tymi sprawami w górach zawsze był problem, aby wykonać tą czynność pastuszek musiał nie tylko zejść z hali ale jeszcze przeszukać słabo zaludnione doliny.

odchody - odjazdy
Wzięło się to stąd, że na tutejszych dworcach trzeba bardzo uważać by w coś nie wdepnąć. Zwiększone ryzyko występuje w miejscach, z których właśnie odjechał autobus.

frajer - narzeczony
frajerka - narzeczona
Tego chyba nie trzeba wyjaśniać...

prasa - świnia
Wyraża umiłowanie tubylców do prasy gadzinowej.

drogi - narkotyki
W tym miejscu przytaczam fragment autentycznego dialogu:
Słowak: jak ty to zrobiłeś, że dojechałeś tu wcześniej ode mnie? przecież z Polski miałeś o wiele dalej...
Polak: bo wiesz my mamy lepsze drogi.
Słowak: [konsternacja]

środa, 15 kwietnia 2009

myśl w drodze - cytat z Wiesława

"Na Zachodzie najpierw mieli drogi, a później wynaleźli samochody. U nas najpierw były samochody, a drogi później zaczęli budować. I do tej pory ich nie ma."

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

i po wyborach

Prezydentem Słowacji został ponownie Ivan Gasparovic. I rzecz ciekawa: wszyscy pytani przeze mnie Słowacy popierali Radicovą lecz, idąc zapewne za siłą powszechnej supozycji, dodawali od razu, że Gasparovic na pewno zwycięży. Kolejny przykład na to, że batalie rozstrzygają się tak na prawdę w ludzkich głowach.

piątek, 3 kwietnia 2009

Coś ty Słowacji zrobił, Janosiku...

Hak, na którym zawisł Jurij Janosik wisi teraz w muzeum w Liptovskim Mikulasu.
Czapka Janosika jest głównym eksponatem muzeum w Rużomberoku, a kufajkę wystawiono na pokaz pewno jeszcze gdzie indziej. Banda, której przewodził Janosik, jak na XVII i XVIII w. standardy, była ponoć wyjątkowo rycerska. Nie mordowali podczas rabunków, a zdarzało się nawet, że przychodzili komuś z ratunkiem. Poglądy za to mieli raczej konserwatywne i swoimi łupami dzielili się niechętnie, no chyba że z białogłowami. Kiedy Janosik stanął na pohybel miał 25 lat. Legenda mówi, że w ostatniej chwili zaproponowano mu jeszcze akt łaski w zamian za wstąpienie do wojska, lecz on chwacko odmówił i sam wskoczył na hak. Widziałem to żelastwo z bliska i już wiem jak to było na prawdę...

czwartek, 2 kwietnia 2009

Brankovsky Vodopad

I wiem dziś, co czuli druidzi w miejscach swych magicznych. A nie wiem, czy to od falującego okruchami wody powietrza, szumu i zmierzchu, czy to zachwyt czysty. Niżne Tary, najwyższy wodospad, pięćdziesiąt pięć metrów do nieba. Tylko. Miejsca takie mają swoją godzinę, porę dnia w której najłatwiej usłyszeć ich ducha. Dla wodospadów to będzie zmierzch, kiedy świat zamiera. Zostaje tylko szum. Uroczysko.

środa, 1 kwietnia 2009

super dzień

Taki dzień jak dzisiaj nie zdarza się codziennie. Szkoda, że się kończy. Od rana niesamowita wena i chyba będzie z tego scenariusz lub opowiadanie. Full of energy: 30 długości basenu i sprzątanie pokoju. Nawet woda pod prysznicem miała idealną temperaturę. Wieczorem wspaniale wyczopowany Gambrinus (istny książę piw), a na deser Gran Torino. Aż chce się żyć.

Gran Torino to najnowszy, ze wszech miar godny polecenia, film Clinta Eastwooda. Sergio Leone powiedział o nim: "I like Clint Eastwood because he has only two facial expressions: one with the hat, and one without it", po tym filmie musiałby chyba dodać coś jeszcze. Film z gatunku dramatu, wiadomo więc, że historia będzie, mówiąc delikatnie, nieciekawa. Jest ona jednak podana z wyczuciem, w sposób zabawny i prosty. Pokazuje współczesną Amerykę, jej ludzi i relacje. Nic nie upieksza, a jednak... A jednak jest w tym wszystkim coś takiego, że mogłoby się zostać amerykańskim patriotą. I ten aspekt filmu Gran Torino, dla mnie jako psychologa, jest szczególnie ciekawy (podejrzewam, że nie chodzi wcale o polskie pochodzenie głównego bohatera...).

I tylko jednej rzeczy tego dnia żałuję...że nie obstawiłem Lotka.