wtorek, 12 marca 2013

dym

Radiowa "Trójka"podała dzisiaj w sensacyjnej korespondencji z Francji o zimowym katakliźmie, który spadł na ten kraj. Dziennikarz głosem drżącym z przejęcia relacjonował dantejskie sceny rozgrywające się na zasypanych śniegiem dworcach kolejowych i ulicach. Mówił o silnych mrozach, które sparaliżowały życie we Francji i o krzepiących scenach pomocy niesionej sobie wzajemnie przez Francuzów. Brzmiało to niemal jak zapowiedź końca, początek armageddonu. Postanowiłem sprawdzić pogodę we Francji w niezależnym źródle, oto co znalazłem:  
 
Okazuje się, że 1 st. C na plusie to dla niektórych mróz "wyjątkowo silny" ;)

piątek, 15 lutego 2013

Powrót

Dzisiaj w drodze powrotnej z pracy do domu, nieopodal naszego mieszkania, zostałem zatrzymany, wylegitymowany i spisany przez policję. Stałem na wietrze przez 15 minut bo tyle, za pośrednictwem krótkofalówki, trwała procedura weryfikacji danych zawartych w moim dowodzie z tym co wie o mnie Komenda Główna. 
Czułem się dziwnie.

czwartek, 7 lutego 2013

rodzinka.pl - wstęp do antypedagogiki

Niechaj sobie Państwo wyobrażą "uroczą rodzinkę", w której niemal jedynym sposobem zaspokajania potrzeb jej członków jest wszechobecna manipulacja. Nie ma mowy o żadnych wartościach - nie istnieją więc żadne autorytety. Zinfantylizowani i pozbawieni jakichkolwiek celów wychowawczych rodzice notorycznie oszukują swoje dzieci, bo jest to jedyny dostępny im sposób wywierania wpływu na swoje potomstwo. Maksimum wysiłku, na który mogą się zdobyć to sztuczne powtarzanie "wychowawczych" frazesów, przyjętych przez nich samych bezrefleksyjnie, gdyż jest to najprostsza metoda na zrzucenie z siebie ciężaru myślenia i odpowiedzialności. 
Fajne? Może i tak ale to jeszcze nie wszystko.
Dzieciaki są nielepsze. Co tu dużo mówić: po prostu materialiści i złodzieje, gotowi bez mrugnięcia oszwabić jeden drugiego aby wyciągnąć jego kasę. Rodzice płacą synalkom za pomoc, która w normalnych warunkach należy do obowiązków domowych bo jest wyrazem odpowiedzialności za wspólne dobro. Tutaj nie ma wspólnoty, mało: nie ma nawet uczciwej wymiany. Zidiociali rodzice płacą, a cwane dzieciaki i tak znajdą sposób aby się wykręcić od pomagania.

Jeżeli Państwo rzeczywiście sobie wyobrazili taką rodzinkę to przed oczami mogła stanąć siermiężna rodzinna patologia. Szaro-bure życie niczym fragment "Ludzi bezdomnych" czy nowela ze "Szkiców węglem". I tutaj dochodzimy do zaskakującego sedna: to jest patologia wielce dzisiaj pożądana. Więc aby ją maksymalnie rozprzestrzenić musi być atrakcyjna. Musi się łatwo sprzedać. Umieśćmy więc tą rodzinkę w pięknym domu i pokazujmy zawsze w barwach pełnego lata, gdy mocno świeci słońce. Niech nieporadność tatusia będzie nawet sympatyczna, co więcej niech będzie bogaty, niech będzie człowiekiem sukcesu jakim każdy chciałby być. Mama niech na pysk bije super panią domu w kreacjach i w gładkości lica. Egocentryczne synaliki niechaj mają twarze pacholęcia niezdolnego do skrzywdzenia muchy.

Oczywiście niemniej ważna tutaj będzie forma przekazu, zatem pokażmy to wszystko w formie teledysku. Po pierwsze teledyskiem trudniej się znudzić. Po wtóre dzięki temu nie musimy troszczyć się o ciągłość i logiczność fabuły, możemy za to pokazać więcej scenek - dostarczyć więcej negatywnych wzorców zachowania i poprzez ich wielość sprawić wrażenie, że są one normą. Po trzecie w przyszłości będzie łatwiej w to wszystko upychać skuteczne reklamy, które będą trafiać do nastawionych na konsumpcyjne myślenie widzów. Co więcej nadajmy całości konwencję śmiesznostki, przecież - broń Boże - nie chcielibyśmy nikogo tą patologią przestraszyć ani bodaj zmusić do chwili zastanowienia.
Stwórzmy Rodzinkę.pl   

Etap I - Aktor wspiera partię
 
Etap II - Polski Koncern Naftowy mecenasem aktora

Etap III - Telewizja publiczna promuje aktora jako wzor dla wszystkich rodziców




piątek, 1 lutego 2013

DŹWIĘKI Z ŁAZIENKI

„Do przodu żyj, żyj kolorowo pam pam parampam parampam pam

O Jezu jaki wielki pająk (!) Aaaaa (!) [PAC! PAC!] 

Umieraj (!) [PAC! PAC! PAC!]

środa, 23 stycznia 2013

statystyczni Polacy

92 % Polaków to półgłówki, którzy nigdy nie powinni siadać za kierownicą samochodu - tak wynikałoby z wyników nowego egzaminu teoretycznego na prawo jazdy wprowadzonego przez polski rząd. Zdawalność tego egzaminu wynosi 8% więc widocznie tylko taki odsetek polskiej populacji osiągnął rozwój umysłowy pozwalający na połapanie się w przepisach kodeksu drogowego.
Istnieje co prawda możliwość, że to sam kodeks jest dla Polaków zbyt skomplikowany (gdyby tak było to tym gorzej dla Polaków - wszakże "dura lex sed lex": rządowi kierowcy prawo jazdy już mają, a pozostałym motłochem nie ma co się przejmować).
Jest jeszcze jedno możliwe wyjaśnienie fenomenu głupoty Polaków i nawiązuje ono do porzekadła, że za głupotę trzeba płacić. Ale jest ono wręcz niemożliwe, przecież to byłoby zupełnie niepodobne do naszego szlachetnego rządu i do ministra finansów w szczególności aby policzyli sobie, że skoro podejście do egzaminu kosztuje 140 zł to jak uwalą na teorii 10000 zdających to zarobią (prawie na czysto) 1400000 zł, a jak uwalą 100000 zdających i uwalą ich jeszcze na drugim i trzecim podejściu to zarobią...
Nie, nie, to to nie może być! Nasz Donek i Vincent na pewno by do tego nie dopuścili.


Vincent Rostkowski - finansista, któremu każdy
powierzyłby wszystkie swoje oszczędności 

niedziela, 20 stycznia 2013

spotkanie z człowiekiem

Zapytany, ponarzekałem. Potem zacząłem myśleć. Być może jednak przesunąłem dzisiaj jakiś kamyczek - kawałek świata w dobrym kierunku.
Przede wszystkim ludzie czują się źle gdy mają przekonanie, że nie robią tego co powinni. Czasami wystarczy dać im szanse przejrzeć się w lustrze, wypowiedzieć siebie a samemu słuchać. Człowiek mający możliwość dokonania autonomicznego wyboru potrafi jednak zaskoczyć wewnętrzną, wrodzoną i silną tendencją do podnoszenia sobie poprzeczki, dążeniem do przekraczania siebie. Tak to już chyba jest, że gdy otworzymy się na różne możliwości to trudno się zawieść. I to są te piękniejsze momenty w pracy belfra.
Może nawet tak piękne jak wspólna rodzinna modlitwa.
Dziękuję :)

wtorek, 1 stycznia 2013

fenomen

Ostatnio wielu znajomych nurtuje pytanie: jakim sposobem w cieniutkiej książeczce znalazł się materiał na trzy pełnowymiarowe produkcje filmowe. Rzeczywiście trochę dziwna sprawa, chociaż być może odpowiedź jest całkiem prosta. Jak zawsze w tych momentach, gdy nie wiadomo o co chodzi...  
 
 

sobota, 16 czerwca 2012

Niszczenie Czechów

Polscy kibice, w perwersyjnym pociągu do sadyzmu od kilku dni niszczą psychicznie czeskich piłkarzy. Właściwie zaczęło się to już zaraz po tym jak w pierwszym meczu Czesi dostali solidne manto od Ruskich: wtedy to na treningi tej drużyny zaczęły walić tłumy gapiów spragnionych pokazu ciamajdowatości. Tysiące kibiców żywo oklaskujących każde byle udane zagranie mówi samo za siebie - niezłe jaja (filmy z tego cyrku można zobaczyć w Internecie). Najbardziej jednak rozbawiła mnie scenka, w której jeden z czeskich piłkarzy nie kryje zdziwienia wobec okrzyku nastolatka przyglądającego się treningowi: "wygracie Euro!". Wszak przekora i ironia to bardzo subtelne kategorie estetyczne, a my - Polacy opanowaliśmy je do perfekcji. Psychicznie Czesi już są zniszczeni, teraz pozostaje tylko zdemolować golami ich budę.

PS. A tak "na chłodno" obstawiam 2-1 dla naszych.

sobota, 19 maja 2012

imprezka vol.1

Próbowałem się dzisiaj wkręcić na taką jedną imprezkę...
Jednak nic z tego - pocałowałem klamkę,
śwarne góralki nie wpóściły mnie nawet za próg.

Liczę, że zobaczę kiedyś choć parę fotek z tego darcia pierza!

I że za 2 tygodnie sytuacja się jednak nie powtórzy ;)

sobota, 5 maja 2012

pan od fizyki

Muzeum Techniki w Warszawie na poważnie trąci myszką. I nawet nie chodzi o zupełnie archaiczny sposób zorganizowania tej placówki (brak terminalu płatniczego w kasie biletowej takiego miejsca mówi sam za siebie), czy o przypadkowy dobór eksponatów (poteżna sala zastawiona setką maszyn do szycia przysłanych w ramach powojennej pomocy z USA). Poraża brak koncepcji na atrakcyjne zagospodarowanie i wykorzystanie tej placówki, która z powodzeniem mogłaby konkurować o zwiedzających z niezwykle zatłoczonym Centrum Nauki Kopernik. Pomysłów nie powinno brakować - wszak mówimy o muzeum ludzkiej myśli, kreatywności i postępu. Najprostszym lecz atrakcyjnym pomysłem byłoby przygotowanie w tym miejscu ekspozycji pozwalającej na chronologiczne zapoznanie się z rozwojem myśli technicznej na przestrzeni dziejów ludzkości: od patentu koła po energię atomową, stacje kosmiczne i zderzacz hadronów. Tam gdzie wstawienie oryginalnych eksponatów jest niemożliwe można bazować na makietach lub nowoczesnych ekspozycjach multimedialnych. Gdyby był pomysł i chęć, pieniądze też na pewno by się znalazły. Jeśli nie ma ich w budżecie, można poszukać u sponsorów. Tylko widocznie komuś nie bardzo się chce.





Przed wejściem do Muzeum Techniki w PKN straszy "Warszawska Syrenka" zrobiona z lodówki i starych odkurzaczy.










Puszka po piwie Żywiec i deskorolka jako szczególnie frapujące technologiczne osiągnięcia ostatnich dziesięcioleci 

Honoru Muzeum Techniki bronią pojedyncze osoby. Jak pan od fizyki zaszyty w swojej pracowni na drugim piętrze. Prawdziwy pasjonat swojej dziedziny. Zademonstrował nam zjawisko rezonansu, pokazał nuty zawarte we wzorach fizycznych, zastosowanie "pamiętającego" drucika, a jakimś uczniakom pomógł rozwiązać zadane w budzie zadania. Równy gość.      

poniedziałek, 27 lutego 2012

Studniówka

Przy okazji naszej studniówki mieliśmy nadzieję pojeździć trochę na nartach. Jednak zima zaskoczyła nas swoją rejteradą. Ale nie ma tego złego... i w tym czasie udało się spotkać z:
Basią, Gregorym, Ewą, Łukaszem, Krzysztofem, Bronią, Wieśkiem, Marcinem, Kariną, Anią, Natalią, Tomkiem, Jankiem, Józkiem, Beatą i Bartkiem. Też miło :)

środa, 15 lutego 2012

List do Jadwigi Wiśniewskiej w sprawie tzw. reformy emerytalnej PO

Pani Jadwigo,
jakiś czas temu mieliśmy okazję korespondować krótko w sprawie pewnej debaty, w której wzięła Pani udział w Programie 3 Polskiego Radio.

Obecnie postanowiłem napisać do Pani kilka słów w kwestii aktualnej "reformy emerytalnej".
Na początek kilka faktów:
Dlaczego emerytury obecnych emerytów nie są zagrożone? Dlatego, że na ich emerytury pracuje kolejne (liczne) pokolenie. Dlaczego przyszłe emerytury są tak niepewne? Bo obecnych pracowników, w przyszłości nie będzie miał kto zastąpić. Tak więc podstawowym czynnikiem zabezpieczjącym przyszłe emerytury jest dodatni przyrost naturalny i zastępowalność pokoleń, a nie wydłużanie czasu pracy. Przecież już dzisiaj wiadomo, że jeżeli polskie społeczeństwo będzie starzało się w tym tempie to i te 67 lat pracy nie wystarczy tylko wiek przejścia na emeryture trzeba będzie podnosić w nieskończoność (efekt odwórconej piramidy demograficznej).

Z powyższych przesłanek wynika, że aby zapewnić finansowanie systemu emerytalnego wystarczy zapewnić przyrost naturalny. Natomiast wydłużanie wieku pracy dodatkowo obniży przyrost naturalny, co spowoduje konieczność ponownego wydłużenia czasu pracy, itd.
Jeżeli wiemy, gdzie tkwi przyczyna dlaczego jej nie przeciwdziałać (a są na to niedrogie sposoby) tylko stosować działania upozorowane, które jeszcze pogorszą przyszłą sytuację?

Posłużę się tu pewnym przykładem obrazującym bezsensowność pomysłu Platformy:

Zaprzyjaźniona ze mną kobieta urodziła siódemkę dzieci, z których wszystkie pracują i płacą podatki i ZUS, więc finansują nasze Państwo. W związku z tym licznym potomstwem oczywiście musiała brać urlop macierzyński, który obecnie odpracowuje i pomimo, że już ukończyła 60 lat musi nadal pracować aby jej emerytura nie była głodowa. Wychowanie i wykształcenie 7 dzieci (wszyscy mają wyższe wykształcenie) oczywiście jest kosztowne i moja przyjaciółka wraz z mężem była zmuszona do wielu wyrzeczeń, których bezdzietni nie ponosili.
Osoby bezdzietne lub z jednym dzieckiem żyją w Polsce wygodniej i dostatniej (nie ponosząc wydatków związanych z wychowaniem), poza tym nie muszą odpracowywać macierzyńskiego i mogą przejść na emeryturę w ustawowym terminie. Tym samym w aspekcie materialnym bezdzietni w Polsce zyskują podwójnie ponieważ po pierwsze nie ponoszą nakładów związanych z wychowaniem dzieci, a po drugie otrzymują wyższe i szybciej wypłacane emerytury niż osoby dzieci posiadające (nie mówiąc już o stresie i innych kosztach psychologicznych).
Tkwi w tym wielka niesprawiedliwość wynikająca z prostego faktu, że emerytury opłacane są przez osoby aktywne zawodowo, czyli rodzic większej grupy pracujących ma zdecydowanie większy wkład do systemu finansowego ZUS niż osba bezdzietna. Z tego powodu rodziny posiadające więcej dzieci (a tym samym więcej przyszłych płatników ZUS) powinny otrzymywać wyższe emerytury niż osoby lub rodziny bezdzietne (które pieniądze zaoszczędzone na wychowaniu potomstwa mogą przecież inwestować z myślą o swojej emeryturze). W naszym kraju dzieje się jednak odwrotnie.

Poza tym trzeba tworzyć system sprzyjąjący demografii a nie w nią uderzający, jak chce zrobić PO.

Tymczasem jest kilka prostych działań sprzyjających poprawie struktury demograficznej, które nasze Państwo mogłoby wprowadzić bez ponoszenia właściwie żadnych obciążeń. Ale to jest już chyba temat na następnego maila gdyż chyba za bardzo się rozpisałem.

Pani Jadwigo, mam nadzieję, że powyższe argumenty zainteresują Państwa i zostaną wykorzystane w rozpoczynającej się dyskusji na temat tzw. reformy emerytalnej. Jeśli bedzie Pani zainteresoanwa (a mam nadzieję, że tak) chętnie też opowiem o pomysłach służących demografii i zarazem przyszłemu powodzeniu naszego państwa.

Bedę czekał na Pani odpowiedź i proszę pozwolić, że treść tej korespondencji zamieszczę na prowadzonym przeze mnie blogu internetowym, co pozwoli również moim przyjaciołom i znajomym zapoznać się z powyższymi argumentami i Pani odpowiedzią.

adres mojego bloga: stan-les.blogspot.com

Pozdrawiam serdecznie,
Stanisław Leśniak

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Jak ona to robi?

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak ona to robi, przecież nie mamy nawet telewizora! Potrafi bezbłędnie rozpoznać z imienia i nazwiska twarz każdego aktora. I bez znaczenia to czy stary, młody, facet czy baba – każdego potrafi w tłumie wypatrzeć i o filmografii (nawet tej serialowej) poopowiadać. Cuda jakieś…

piątek, 16 grudnia 2011

Z cyklu Ciekawostki Warszawy - Komitet Naprawczy

W Warszawie na murku pod blokiem przy ulicy Marzanny ma swoją stałą lokalizację pewien komitet naprawczy. W obradach członków komitetu można uczestniczyć codziennie od wczesnego ranka do wieczora, a czasem - gdy temat dobrze rozpali gardła – to i do późnych godzin nocnych. Jego skład jest w pewnym sensie jednorodny, bo jest tam miejsce zarówno dla lokalnego dziadka mroza, gargantuicznego spocenioka, rubasznego oldboya, dresik z odzysku… Jednak na pewno panowie nie stanowią zamkniętego kółeczka wzajemnej adoracji, wręcz przeciwnie – niemal codziennie można spotkać jakieś nowe twarze. I ci nowi mogą liczyć na szczególne zainteresowanie, przecież w jakiś sposób trzeba update'ować najnowsze wieści ze świata. Dzisiaj na przykład, z gościnnym wykładem na temat służby zdrowia, w zebraniu uczestniczył Pan W Czarnym Płaszczu. Śpiesząc do pracy niestety nie skorzystałem zbyt wiele, ale coś niecoś udało mi się z jego wywodu podchwycić: „…i ja dostaje od niej zaproszenie na badania nie w przychodni tylko do kliniki szpitalnej. I dlaczego? Aaa bo za te badania ona ma więcej! Droższy kontrakt ma tam podpisany…”

niedziela, 4 grudnia 2011

Terapia audiowizualna



Odbiór muzyki i obrazu nie wymaga wysiłku dzięki czemu te obydwie sztuki są dobrym nośnikiem nastroju. Na jesienne wieczory lub jako tło do niedzielnych rozważań szczególnie polecam Kitaro, geniusza harmonii.

czwartek, 1 września 2011

7 czy 6 lat? osobista refleksja

Przez siedem lat nie piłem alkoholu.
Przez siedem lat nie paliłem papierosów.
Przez siedem lat nawet nie myślałem o dziewczynach.
A potem mama zaprowadziła mnie do szkoły.

czwartek, 5 maja 2011

Opowieści z Narwi

Podlasie - kraina niezwykła. Znów przywołała nas do swego zielonego łona, ukoiła żubrem, napełniła pieczoną kiełbasą i rześkością. A wszytko to zaledwie 2 godziny jazdy pociągiem od zatłoczonej Warszawy. Niby niedaleko, jednak cały sęk w tym żeby wiedzieć w którą strone pojechać i na której stacji wysiąść.


Dla zainteresowanych przedstawiam krótki fotreportaż z naszej ostatniej wycieczki:
Pierwsza stacja: starożytna osada Uhowo.
Tutaj nie upiecze się żadnemu gościowi bez gardłowych śpiewów i rytualnego tańca wokół ogniska.

No ewentualnie może być też Disco-Rusko. W każdym razie przed wyprawą na łowy i odwiedzaniem uroczysk na wszelki wypadek warto porządnie oczyścić sobie umysł (pomocne w tym są wszelkie trunki zwalczające szare komkórki).


Podlaskie miejscowości często są odwiedzne przez dzikie zwierzęta, które wyłażą z pobliskich puszczy i bagnisk w poszukiwaniu pokarmu. Jadąc w tamte strony po cichu liczyliśmy, że uda nam się spotkać żubra, bóbra albo łosia. I tak oto spacerujemy po Supraślu, patrzymy a tu: OrŁoś.





W centrum Krynek - przygranicznej mieściny, słynacej ze Straży Granicznej, odpowiedzialnej za bezwzględną walkę z turystami, stoi stara Synagoga (obecnie pełni funkcję Centrum Kultury). Na jej drzwiach można przeczytać, dodatkowe informacje:






























Pojechaliśmy dalej. Naszym celem była wieś Kruszyniany, gdzie prawdziwy Tatar (całkiem sympatyczny), w prawdziwym meczecie zachęcał nas do hidżry, dżihadu i poligami - ogólnie ciekawa sprawa, warto spróbować.

Później Wierszalin i spotkanie z niezwykłym teatrem, w którym nic nie jest do końca jasne, a Adela cięgle nie wie, czy to wszystko jest raczej do śmiania czy rozumienia... Nie wiem i ja skąd się tam wzieła ta trupa aktorów, czy i jakie szkoły pokończyli, a ze względu na ich świetne aktorstwo są to pytania bardzo intrygujące.
Konrad załatwił zwiedzanie Narwiańskiego Parku Narodowego od strony wody. Da się to zrobić o ile ma się do dyspozycji pychówki. Pychówki najpierw należy dokładnie opoządzić, później krótki kurs sterowania za pomocą jednego długiego badyla i juz mozna płynąć w zieloną dal.
Jeśli jednak kurs zakończy się fiaskiem i spektakularną klapą, nie ma wyjścia - trzeba wynająć zawodowego flisaka (wenecjanie powiedzieli by "gondoliera") i tak oto mamy romantyczną wycieczkę na łono natury:

Na podlasiu spotkała nas serdeczna gościnność. Tam nawet dzikie bobrołaki żyją w zgodzie i harmonii. Friends will be friends.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

po wizycie w Centrum Nauki Kopernik

Na mojego maila spłynęła część rzeczy, które udało mi się stworzyć podczas odwiedzin w Centrum Nauki Kopernik. Dostałem miedzy innymi odcisk swojej dłoni, zdjęcie tęczówki, zapis uwertury, którą skomponowałem rzucając kośćmi do gry, czy sonet który ułożyłem wspólnie z elektronicznym poetą. Oto premiera tego wiekopomnego dzieła:
***

Miesiącem letnim wytrwale poluje

Wie że październik to pora godowa

I zapytany tak konfabuluje

Nie gnębi go już powaga cechowa

***

Zielona najada Pana masuje

W dalekiej Szwecji gdzie topiel cenowa

Nie - brata z zimną krwią nie zamorduje

Egzystencyja jasnooliwkowa

***

W okowach dzierży wrodzona estyma

Wyczuwa zmysłem gdzie płynie benzyna

Płynie zdrój smętny - ognista posoka

***

Jedynie poblask nicości zbyt srogi

Ty który teraz sączysz hańby mroki

Na rondzie głównym miasteczka Sanoka
> Generalnie nie wiadomo o co chodzi ale i tak dosyć to chyba mądre :)

sobota, 26 marca 2011

Czarny Łabędź i Psychoanaliza


Zgłębianie meandrów psychiki jest chyba największym konikiem Darena Aronofsky'ego. Postacie w jego filmach częstokroć są napędzane przez obcą lecz przyswojoną idee fixe, która prowadzi ich do zatracenia siebie i autodestrukcji. Bohaterowie "Pi" czy "Zapaśnika" działają na zasadzie zewnętrznego determinizmu, w imię którego podejmują wyniszczające ich zmagania. Nie znając ostatecznego celu swoich bolesnych poświęceń, cały sens upatrują w ciągłym, uporczywym dążeniu. W ten sposób ich historie zamykają się w psychodelicznym kręgu, a widza pozostawia się z zestawem niepasujących do siebie puzzli i egzystencjalnych znaków zapytania.

Na tym tle "Czarny Łabędź” zaskakuje pod względem psychologicznej logiki i wyrazistej konsekwencji wydarzeń. Można powiedzieć, że film ten jest krokiem reżysera od Heideggerowskiego zawieszenia ku freudyzmowi, który daje się jednak opisać ciągiem przyczynowo-skutkowym.

Właściwie to jestem pod silnym wrażeniem psychoanalitycznego wykładu zawartego tym filmie. Naszpikowanie motywów psychoanalityczną symboliką, mechanizmami obronnymi, odsyłaczami podawanymi niekiedy w sposób zakamuflowany, a innym razem zupełnie wprost, zostało przez twórcę tego obrazu przeprowadzone w takim stopniu, że film ten swobodnie może być prezentowany studentom jako ilustracja "Wprowadzenia do Psychoanalizy".

Matka głównej bohaterki jest byłą baletnicą, która przez całą swoją karierę nie odniosła żadnego poważniejszego sukcesu. Obowiązujący w środowisku kult piękna i idealnej harmonii ruchów, które były poza jej zasięgiem, stają się dla niej źródłem frustracji i wewnętrznego napięcia. Na skutek mechanizmu przeniesienia, winę za swoje niepowodzenia obarcza córkę, od której oczekuje realizacji swoich własnych pragnień. Swoje dorosłe dziecko (lat około 20) zamyka w złoto-różowej klatce i, aby w symboliczny sposób odsunąć od siebie fakt upływu czasu, nie pozwala jej dorosnąć. Wszelkie próby autonomicznej aktywności córki są hamowane poprzez nadmierną kontrolę, szantaż emocjonalny, agresję słowną i fizyczną.

Nic dziwnego, że pod tak silną cenzurą struktura osobowości głównej bohaterki ulega zaburzeniu: wszystkie aspekty jej funkcjonowania są zdominowane przez Superego. Nie ma więc możliwości do ekspresji swoich emocji, popędów ani dążeń. Ekwiwalentyzacją jej niezaspokojonego popędu seksualnego staje się samookaleczanie, wywołujące w niej dreszcze te same, które towarzyszą fizycznemu podnieceniu. Kiedy w balecie przypada jej poważna rola, która wymaga od niej odkrycia i uświadomienia sobie mrocznej strony, sfery w której popęd seksualny miesza się z dążeniem do destrukcji i śmierci, rozpoczyna się prawdziwy dramat. Jej przygnieciona przez cenzurę osobowość nie radzi sobie z tak nagłym dopływem dotychczas nieakceptowanych impulsów i ulega rozbiciu.

Ostatecznie uwolniona przez bohaterkę energia obraca się przeciw niej i to ona płaci najwyższą cenę tak długiego i silnego tłumienia popędów. Przed śmiercią zdaje się wreszcie akceptować całą złożoność i przeciwstawne impulsy występujące w jej wnętrzu, tak samo jak u wszystkich innych ludzi. Umiera w przekonaniu, że osiągnęła ideał. Optymistyczne przesłanie zawarte w scenie jej śmierci polega na tym, że ten ideał jest po prostu akceptacją różnych przejawów człowieczeństwa.

niedziela, 6 marca 2011

Przygotowania rozpoczęte

W piątek rozpocząłem treningi przed swoim debiutem na dystansie 21 kilometrów. Zawody odbędą się pod koniec marca. Na rekordowy wynik czasowy raczej nie licze, nastawiam się na satysfakcje z samych przygotowań, udziału w tej imprezie i osiągnięcia mety :)