poniedziałek, 27 lutego 2012

Studniówka

Przy okazji naszej studniówki mieliśmy nadzieję pojeździć trochę na nartach. Jednak zima zaskoczyła nas swoją rejteradą. Ale nie ma tego złego... i w tym czasie udało się spotkać z:
Basią, Gregorym, Ewą, Łukaszem, Krzysztofem, Bronią, Wieśkiem, Marcinem, Kariną, Anią, Natalią, Tomkiem, Jankiem, Józkiem, Beatą i Bartkiem. Też miło :)

środa, 15 lutego 2012

List do Jadwigi Wiśniewskiej w sprawie tzw. reformy emerytalnej PO

Pani Jadwigo,
jakiś czas temu mieliśmy okazję korespondować krótko w sprawie pewnej debaty, w której wzięła Pani udział w Programie 3 Polskiego Radio.

Obecnie postanowiłem napisać do Pani kilka słów w kwestii aktualnej "reformy emerytalnej".
Na początek kilka faktów:
Dlaczego emerytury obecnych emerytów nie są zagrożone? Dlatego, że na ich emerytury pracuje kolejne (liczne) pokolenie. Dlaczego przyszłe emerytury są tak niepewne? Bo obecnych pracowników, w przyszłości nie będzie miał kto zastąpić. Tak więc podstawowym czynnikiem zabezpieczjącym przyszłe emerytury jest dodatni przyrost naturalny i zastępowalność pokoleń, a nie wydłużanie czasu pracy. Przecież już dzisiaj wiadomo, że jeżeli polskie społeczeństwo będzie starzało się w tym tempie to i te 67 lat pracy nie wystarczy tylko wiek przejścia na emeryture trzeba będzie podnosić w nieskończoność (efekt odwórconej piramidy demograficznej).

Z powyższych przesłanek wynika, że aby zapewnić finansowanie systemu emerytalnego wystarczy zapewnić przyrost naturalny. Natomiast wydłużanie wieku pracy dodatkowo obniży przyrost naturalny, co spowoduje konieczność ponownego wydłużenia czasu pracy, itd.
Jeżeli wiemy, gdzie tkwi przyczyna dlaczego jej nie przeciwdziałać (a są na to niedrogie sposoby) tylko stosować działania upozorowane, które jeszcze pogorszą przyszłą sytuację?

Posłużę się tu pewnym przykładem obrazującym bezsensowność pomysłu Platformy:

Zaprzyjaźniona ze mną kobieta urodziła siódemkę dzieci, z których wszystkie pracują i płacą podatki i ZUS, więc finansują nasze Państwo. W związku z tym licznym potomstwem oczywiście musiała brać urlop macierzyński, który obecnie odpracowuje i pomimo, że już ukończyła 60 lat musi nadal pracować aby jej emerytura nie była głodowa. Wychowanie i wykształcenie 7 dzieci (wszyscy mają wyższe wykształcenie) oczywiście jest kosztowne i moja przyjaciółka wraz z mężem była zmuszona do wielu wyrzeczeń, których bezdzietni nie ponosili.
Osoby bezdzietne lub z jednym dzieckiem żyją w Polsce wygodniej i dostatniej (nie ponosząc wydatków związanych z wychowaniem), poza tym nie muszą odpracowywać macierzyńskiego i mogą przejść na emeryturę w ustawowym terminie. Tym samym w aspekcie materialnym bezdzietni w Polsce zyskują podwójnie ponieważ po pierwsze nie ponoszą nakładów związanych z wychowaniem dzieci, a po drugie otrzymują wyższe i szybciej wypłacane emerytury niż osoby dzieci posiadające (nie mówiąc już o stresie i innych kosztach psychologicznych).
Tkwi w tym wielka niesprawiedliwość wynikająca z prostego faktu, że emerytury opłacane są przez osoby aktywne zawodowo, czyli rodzic większej grupy pracujących ma zdecydowanie większy wkład do systemu finansowego ZUS niż osba bezdzietna. Z tego powodu rodziny posiadające więcej dzieci (a tym samym więcej przyszłych płatników ZUS) powinny otrzymywać wyższe emerytury niż osoby lub rodziny bezdzietne (które pieniądze zaoszczędzone na wychowaniu potomstwa mogą przecież inwestować z myślą o swojej emeryturze). W naszym kraju dzieje się jednak odwrotnie.

Poza tym trzeba tworzyć system sprzyjąjący demografii a nie w nią uderzający, jak chce zrobić PO.

Tymczasem jest kilka prostych działań sprzyjających poprawie struktury demograficznej, które nasze Państwo mogłoby wprowadzić bez ponoszenia właściwie żadnych obciążeń. Ale to jest już chyba temat na następnego maila gdyż chyba za bardzo się rozpisałem.

Pani Jadwigo, mam nadzieję, że powyższe argumenty zainteresują Państwa i zostaną wykorzystane w rozpoczynającej się dyskusji na temat tzw. reformy emerytalnej. Jeśli bedzie Pani zainteresoanwa (a mam nadzieję, że tak) chętnie też opowiem o pomysłach służących demografii i zarazem przyszłemu powodzeniu naszego państwa.

Bedę czekał na Pani odpowiedź i proszę pozwolić, że treść tej korespondencji zamieszczę na prowadzonym przeze mnie blogu internetowym, co pozwoli również moim przyjaciołom i znajomym zapoznać się z powyższymi argumentami i Pani odpowiedzią.

adres mojego bloga: stan-les.blogspot.com

Pozdrawiam serdecznie,
Stanisław Leśniak

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Jak ona to robi?

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak ona to robi, przecież nie mamy nawet telewizora! Potrafi bezbłędnie rozpoznać z imienia i nazwiska twarz każdego aktora. I bez znaczenia to czy stary, młody, facet czy baba – każdego potrafi w tłumie wypatrzeć i o filmografii (nawet tej serialowej) poopowiadać. Cuda jakieś…

piątek, 16 grudnia 2011

Z cyklu Ciekawostki Warszawy - Komitet Naprawczy

W Warszawie na murku pod blokiem przy ulicy Marzanny ma swoją stałą lokalizację pewien komitet naprawczy. W obradach członków komitetu można uczestniczyć codziennie od wczesnego ranka do wieczora, a czasem - gdy temat dobrze rozpali gardła – to i do późnych godzin nocnych. Jego skład jest w pewnym sensie jednorodny, bo jest tam miejsce zarówno dla lokalnego dziadka mroza, gargantuicznego spocenioka, rubasznego oldboya, dresik z odzysku… Jednak na pewno panowie nie stanowią zamkniętego kółeczka wzajemnej adoracji, wręcz przeciwnie – niemal codziennie można spotkać jakieś nowe twarze. I ci nowi mogą liczyć na szczególne zainteresowanie, przecież w jakiś sposób trzeba update'ować najnowsze wieści ze świata. Dzisiaj na przykład, z gościnnym wykładem na temat służby zdrowia, w zebraniu uczestniczył Pan W Czarnym Płaszczu. Śpiesząc do pracy niestety nie skorzystałem zbyt wiele, ale coś niecoś udało mi się z jego wywodu podchwycić: „…i ja dostaje od niej zaproszenie na badania nie w przychodni tylko do kliniki szpitalnej. I dlaczego? Aaa bo za te badania ona ma więcej! Droższy kontrakt ma tam podpisany…”

niedziela, 4 grudnia 2011

Terapia audiowizualna



Odbiór muzyki i obrazu nie wymaga wysiłku dzięki czemu te obydwie sztuki są dobrym nośnikiem nastroju. Na jesienne wieczory lub jako tło do niedzielnych rozważań szczególnie polecam Kitaro, geniusza harmonii.

czwartek, 1 września 2011

7 czy 6 lat? osobista refleksja

Przez siedem lat nie piłem alkoholu.
Przez siedem lat nie paliłem papierosów.
Przez siedem lat nawet nie myślałem o dziewczynach.
A potem mama zaprowadziła mnie do szkoły.

czwartek, 5 maja 2011

Opowieści z Narwi

Podlasie - kraina niezwykła. Znów przywołała nas do swego zielonego łona, ukoiła żubrem, napełniła pieczoną kiełbasą i rześkością. A wszytko to zaledwie 2 godziny jazdy pociągiem od zatłoczonej Warszawy. Niby niedaleko, jednak cały sęk w tym żeby wiedzieć w którą strone pojechać i na której stacji wysiąść.


Dla zainteresowanych przedstawiam krótki fotreportaż z naszej ostatniej wycieczki:
Pierwsza stacja: starożytna osada Uhowo.
Tutaj nie upiecze się żadnemu gościowi bez gardłowych śpiewów i rytualnego tańca wokół ogniska.

No ewentualnie może być też Disco-Rusko. W każdym razie przed wyprawą na łowy i odwiedzaniem uroczysk na wszelki wypadek warto porządnie oczyścić sobie umysł (pomocne w tym są wszelkie trunki zwalczające szare komkórki).


Podlaskie miejscowości często są odwiedzne przez dzikie zwierzęta, które wyłażą z pobliskich puszczy i bagnisk w poszukiwaniu pokarmu. Jadąc w tamte strony po cichu liczyliśmy, że uda nam się spotkać żubra, bóbra albo łosia. I tak oto spacerujemy po Supraślu, patrzymy a tu: OrŁoś.





W centrum Krynek - przygranicznej mieściny, słynacej ze Straży Granicznej, odpowiedzialnej za bezwzględną walkę z turystami, stoi stara Synagoga (obecnie pełni funkcję Centrum Kultury). Na jej drzwiach można przeczytać, dodatkowe informacje:






























Pojechaliśmy dalej. Naszym celem była wieś Kruszyniany, gdzie prawdziwy Tatar (całkiem sympatyczny), w prawdziwym meczecie zachęcał nas do hidżry, dżihadu i poligami - ogólnie ciekawa sprawa, warto spróbować.

Później Wierszalin i spotkanie z niezwykłym teatrem, w którym nic nie jest do końca jasne, a Adela cięgle nie wie, czy to wszystko jest raczej do śmiania czy rozumienia... Nie wiem i ja skąd się tam wzieła ta trupa aktorów, czy i jakie szkoły pokończyli, a ze względu na ich świetne aktorstwo są to pytania bardzo intrygujące.
Konrad załatwił zwiedzanie Narwiańskiego Parku Narodowego od strony wody. Da się to zrobić o ile ma się do dyspozycji pychówki. Pychówki najpierw należy dokładnie opoządzić, później krótki kurs sterowania za pomocą jednego długiego badyla i juz mozna płynąć w zieloną dal.
Jeśli jednak kurs zakończy się fiaskiem i spektakularną klapą, nie ma wyjścia - trzeba wynająć zawodowego flisaka (wenecjanie powiedzieli by "gondoliera") i tak oto mamy romantyczną wycieczkę na łono natury:

Na podlasiu spotkała nas serdeczna gościnność. Tam nawet dzikie bobrołaki żyją w zgodzie i harmonii. Friends will be friends.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

po wizycie w Centrum Nauki Kopernik

Na mojego maila spłynęła część rzeczy, które udało mi się stworzyć podczas odwiedzin w Centrum Nauki Kopernik. Dostałem miedzy innymi odcisk swojej dłoni, zdjęcie tęczówki, zapis uwertury, którą skomponowałem rzucając kośćmi do gry, czy sonet który ułożyłem wspólnie z elektronicznym poetą. Oto premiera tego wiekopomnego dzieła:
***

Miesiącem letnim wytrwale poluje

Wie że październik to pora godowa

I zapytany tak konfabuluje

Nie gnębi go już powaga cechowa

***

Zielona najada Pana masuje

W dalekiej Szwecji gdzie topiel cenowa

Nie - brata z zimną krwią nie zamorduje

Egzystencyja jasnooliwkowa

***

W okowach dzierży wrodzona estyma

Wyczuwa zmysłem gdzie płynie benzyna

Płynie zdrój smętny - ognista posoka

***

Jedynie poblask nicości zbyt srogi

Ty który teraz sączysz hańby mroki

Na rondzie głównym miasteczka Sanoka
> Generalnie nie wiadomo o co chodzi ale i tak dosyć to chyba mądre :)

sobota, 26 marca 2011

Czarny Łabędź i Psychoanaliza


Zgłębianie meandrów psychiki jest chyba największym konikiem Darena Aronofsky'ego. Postacie w jego filmach częstokroć są napędzane przez obcą lecz przyswojoną idee fixe, która prowadzi ich do zatracenia siebie i autodestrukcji. Bohaterowie "Pi" czy "Zapaśnika" działają na zasadzie zewnętrznego determinizmu, w imię którego podejmują wyniszczające ich zmagania. Nie znając ostatecznego celu swoich bolesnych poświęceń, cały sens upatrują w ciągłym, uporczywym dążeniu. W ten sposób ich historie zamykają się w psychodelicznym kręgu, a widza pozostawia się z zestawem niepasujących do siebie puzzli i egzystencjalnych znaków zapytania.

Na tym tle "Czarny Łabędź” zaskakuje pod względem psychologicznej logiki i wyrazistej konsekwencji wydarzeń. Można powiedzieć, że film ten jest krokiem reżysera od Heideggerowskiego zawieszenia ku freudyzmowi, który daje się jednak opisać ciągiem przyczynowo-skutkowym.

Właściwie to jestem pod silnym wrażeniem psychoanalitycznego wykładu zawartego tym filmie. Naszpikowanie motywów psychoanalityczną symboliką, mechanizmami obronnymi, odsyłaczami podawanymi niekiedy w sposób zakamuflowany, a innym razem zupełnie wprost, zostało przez twórcę tego obrazu przeprowadzone w takim stopniu, że film ten swobodnie może być prezentowany studentom jako ilustracja "Wprowadzenia do Psychoanalizy".

Matka głównej bohaterki jest byłą baletnicą, która przez całą swoją karierę nie odniosła żadnego poważniejszego sukcesu. Obowiązujący w środowisku kult piękna i idealnej harmonii ruchów, które były poza jej zasięgiem, stają się dla niej źródłem frustracji i wewnętrznego napięcia. Na skutek mechanizmu przeniesienia, winę za swoje niepowodzenia obarcza córkę, od której oczekuje realizacji swoich własnych pragnień. Swoje dorosłe dziecko (lat około 20) zamyka w złoto-różowej klatce i, aby w symboliczny sposób odsunąć od siebie fakt upływu czasu, nie pozwala jej dorosnąć. Wszelkie próby autonomicznej aktywności córki są hamowane poprzez nadmierną kontrolę, szantaż emocjonalny, agresję słowną i fizyczną.

Nic dziwnego, że pod tak silną cenzurą struktura osobowości głównej bohaterki ulega zaburzeniu: wszystkie aspekty jej funkcjonowania są zdominowane przez Superego. Nie ma więc możliwości do ekspresji swoich emocji, popędów ani dążeń. Ekwiwalentyzacją jej niezaspokojonego popędu seksualnego staje się samookaleczanie, wywołujące w niej dreszcze te same, które towarzyszą fizycznemu podnieceniu. Kiedy w balecie przypada jej poważna rola, która wymaga od niej odkrycia i uświadomienia sobie mrocznej strony, sfery w której popęd seksualny miesza się z dążeniem do destrukcji i śmierci, rozpoczyna się prawdziwy dramat. Jej przygnieciona przez cenzurę osobowość nie radzi sobie z tak nagłym dopływem dotychczas nieakceptowanych impulsów i ulega rozbiciu.

Ostatecznie uwolniona przez bohaterkę energia obraca się przeciw niej i to ona płaci najwyższą cenę tak długiego i silnego tłumienia popędów. Przed śmiercią zdaje się wreszcie akceptować całą złożoność i przeciwstawne impulsy występujące w jej wnętrzu, tak samo jak u wszystkich innych ludzi. Umiera w przekonaniu, że osiągnęła ideał. Optymistyczne przesłanie zawarte w scenie jej śmierci polega na tym, że ten ideał jest po prostu akceptacją różnych przejawów człowieczeństwa.

niedziela, 6 marca 2011

Przygotowania rozpoczęte

W piątek rozpocząłem treningi przed swoim debiutem na dystansie 21 kilometrów. Zawody odbędą się pod koniec marca. Na rekordowy wynik czasowy raczej nie licze, nastawiam się na satysfakcje z samych przygotowań, udziału w tej imprezie i osiągnięcia mety :)


środa, 23 lutego 2011

pokrętna filozofia

- Nie jesteś śpiący?
- Noo, dlatego zrobiłem sobie już drugą herbatę. A ty zrób sobie kawę.
- Herbata cię rozbudza?
- Nie, właśnie usypia.

niedziela, 13 lutego 2011

łowcy hipsterów

Mamy z Gosią taką zabawę w łowienie hipsterów. Wygrywa ten kto szybciej wypatrzy osobnika tego typu w tłumie. Generalnie dojrzeć hipstera nie jest trudno ale trzeba uważać bo za pomylenie hipstera z menelem przyznawane są punkty ujemne. Fajna zabawa.





Charakterystyczna rzecz: prawdziwy hipster nigdy nie przyzna, że nim jest.

poniedziałek, 29 listopada 2010

dobra niedziela

Wczoraj to była dobra niedziela. Dobrze wykorzystany dzionek. Więc radość z tego, że był i z tego co dał. Spotkanie z prawdziwą, choć podane obiektywem amerykańskiego dokumentalisty, wzruszającą historią. I to zdziwienie nad ludzką prostą odwagą do brania życia i świata w swoje ręce. Bo utrwalanie i pokazywanie rzeczywistości ostatecznie też jest aktem samodzielnej kreacji. Pojechać na drugi koniec świata by uwiecznić życie w oddzielnym archipelagu, uwiecznić jego zmierzch. To tak jakby obudzić zgaszoną galaktykę. Dlatego wdzięczny jestem panu Bryenowi za to, że nie bał się towarzyszyć życiu.
A potem jeszcze kazanie Pawlukiewicza. I znowu to samo wrażenie tylko, że bardziej od strony teoretycznej i motywacyjnej. Zrodziło się z tego przekonanie, że życie jest cudem. A odwaga jest po to aby z tego cudu umieć skorzystać.

niedziela, 26 września 2010

dopalacze

Coraz częściej przychodzi mi do głowy taka myśl, że żyjemy w państwie opresyjnym wobec swoich obywateli. Jest to jednak reżim wybiórczy, który dotyczy tylko jednej, za to największej, grupy społecznej tzw. szaraków. Natomiast na złodziei, cwaniaków, bandytów i posłów nie ma żadnego bata. Np szarak złapany na łamaniu zasad ruchu drogowego zostanie stosunkowo surowo ukarany bez względu na okoliczności, a obok tego cwaniaczek rozwijający sieć sprzedaży narkotyków (sławetne "dopalacze") cieszy się w naszym państwie zupełną swobodą i osiąga kolejne komercyjne sukcesy.
Zastanawiam się jak to kurna jest?



Palikot malujący swoją kamienicę. Tabloidowa manifestacja stawiania się ponad prawem, które współtworzy dla innych.



Zastanawiam się i nie mogę wyabstrachować tego stanu rzeczy od polityki - niestety, bo politykom żadnej opcji już raczej nie wierzę. Tylko co ma do tego polityka? Ano to, że ktoś chyba w tym państwie rządzi albo udaje, że rządzi. Jeżeli tylko udaje to znaczy, że kłamie, a skoro tak to jako kłamca nie ma moralnego prawa do przejmowania odpowiedzialności za innych. Jeżeli zaś rządzi na prawdę to oznacza, że sam steruje tym procesem i jest mu on z jakiś przyczyn na rękę.
Rozważmy tą drugą opcję: dlaczego ktoś wprowadza surowe restrykcje za drobne przewinienia a równocześnie pozwala handlować narkotykami? Restrykcje chyba dlatego, żeby móc łupić szaraka z pieniędzy, a narkotyki po to żeby go ogłupić aby tym łatwiej go złupić i zmanipulować. Gdyby rządowi "dopalacze" nie były na rękę to by już dawno ich nie było, ale są.
Doskonale wpisują się w zestaw innych, ogłupiających społeczeństwo narzędzi oddziaływania (np. idiotyczne programy i artykuły w mediach tworzone po to aby ich odbiorca sam stawał się idiotą). Z punktu widzenia władzy ma to głęboki sens, bo wyprane mózgi o wiele łatwiej dadzą się nabrać na palikotowe machanie wibratorami, rzucanie oszczerstw, walkę z krzyżem, czy niby-wychodzenie z partii. Dadzą się nabrać i nawet im się spodoba, zaimponuje. Dzięki temu nie trzeba się starać, nie trzeba nic robić, zmieniać, ulepszać. Nikt nie zapyta co Palikot zrobił dla swojego regionu albo w jaki sposób w ogóle przysłużył się Polsce, za co bierze pieniądze. Ogłupione szaraki w ogóle nie zainteresują się też kolejną podwyżką podatków, praktyczną likwidacją transportu kolejowego, dziurawym NFZetem, złodziejstwem. Będą się cieszyć, że mają rząd który chroni ich przed tyranami i pokornie płacić kolejne grzywny.

czwartek, 29 lipca 2010

song of victory






Raise the flag of piracy, sing the song of victory
Glorious in battle are we
We've never known defeat, we never will retreat.
We live to hear the cannon roar,
And terror is our sempahore
Victoriously loathsome are we,
We rob the rich, the poor; then steal a little more.

Chorus:
Victory, we fight to win
Victory is ours again
We are the scourge of the land and sea
Beastly pirates are we.

Masters of the briny sea,
We'll go down in history.
Couragous men who live by the sword
We deal in treachery, the kings of lechery.
Raise the anchor, trim the sail
We raid tonight if winds prevail
Invincible we fight to the end
United to a man, we need no battle plan.

Chorus

It's so pitable a sight, to see them walk the plank
They squirm and cry for mercy regardless of their rank.

środa, 21 lipca 2010

otworzyłem okno

Dzisiejszego wieczoru niebo nad Lublinem jest chłodne i orzeźwiające. Kłęby chmur zastygnięte w bezruchu mienią się tęczą i mruczą całkiem przyjaźnie. O tej godzinie promienie słońca kładą się beżem na niebie - już bardziej z dołu niż z góry. A od drugiej strony powoli skrada się wreszcie chłodny zmierzch. Wszystko w palecie bajkowych pasteli. Ptaki w chmurach fruwają wysoko. Chyba też im się udzieliło i bawią się w tym niebie. Otworzyłem okno, wpuściłem to do środka.

niedziela, 18 lipca 2010

wulgarny szajs

Wrzucenie kontrowersyjnego tematu wiele ułatwia. Sprawa sama się nagłaśnia i nie trzeba zbytnio dbać o promocję. Z resztą w świecie sztuki, gdzie tak dużo pola pozostawiono subiektywnym interpretacjom i domysłom odbiorców wiele, bardzo wiele uchodzi. "Artyści" mają tego świadomość i nie wahają się smarować gównem po twarzach odbiorców, którzy przecież wobec tak "wielkich dzieł" pozostają całkowicie bezbronni. Bo powiedzieć, że coś mnie jako odbiorcę oburza będzie tylko powodem do chwały dla autora, przyniesie mu rozgłos i uznanie w śmietance. Będzie dowodem na to że prace tego gościa targają za duszę, pobudzają Dulskiego do myślenia, czyli że po prostu są dobre, że stanowią prawdziwą sztukę.


Te i podobne myśli towarzyszyły mi podczas oglądania w Zachęcie wystawy "Płeć? Sprawdzam! Kobiecość i męskość w sztuce Europy Wschodniej". No i jeszcze pomyślałem sobie wtedy, że ktoś tu po prostu próbuje zrobić z ludzi idiotów, wciska syf w opakowaniu "sztuka". A przecież chociażby adeptów aktorstwa wyczula się, aby przez szacunek do widzów i ich wrażliwości, nie grali zbyt ekspresyjnie. Sztuka nie jest wojną i nie powinna wyrządzać krzywdy - to można o niej powiedzieć z całą pewnością. A dzieła nie powinny atakować. Uważam, że lepiej świadczy o dziele gdy subtelnie przykuje ono uwagę pojedynczych jednostek, niż gdy w sposób nachalny i wulgarny samoistnie będzie narzucało się masom. Jednak stworzenie czegoś unikalnego wymaga twórczego myślenia, poważnej pracy umysłowej lub nawet geniuszu. O ileż łatwiej jest po prostu nakręcić pornola i wyświetlać w Galerii Narodowej pod niby wieloznacznym szyldem. I oto przykładowo na tej wystawie dostajemy do podziwiania film, na którym kobieta po prostu zszywa sobie wargi sromowe a pod spodem możemy przeczytać opis tego jaka w tym akcie tkwi niesamowita głębia. Jest to głębia tak głęboka, że nie da się jej wyrazić poprzez samo dzieło - opis musi być. Co więcej nie da się jej wyrazić prostymi słowami - stąd w opisie wiele niezrozumiałych wyrazów, które powodują, że nie chce się nawet tego czytać bo i tak nic z tego nie wynika. Chodzi w tym tylko o to aby wywołać w widzu przekonanie, że to wszystko ma jakiś większy, niepojęty dla jego ciasnego umysłu sens.
Jeżeli zaprezentowana wystawa faktycznie ukazuje najważniejsze dzieła sztuki poruszające problematykę kobiecości i męskości w naszej części Europy w ciągu ostatniego półwiecza to znaczy, że temat ten po prostu nigdy nie został podjęty przez żadnego artystę. Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, już prędzej ktoś tu usiłuje zrobić z ludzi idiotów. A ja tego po prostu nie lubię.