niedziela, 18 lipca 2010

wulgarny szajs

Wrzucenie kontrowersyjnego tematu wiele ułatwia. Sprawa sama się nagłaśnia i nie trzeba zbytnio dbać o promocję. Z resztą w świecie sztuki, gdzie tak dużo pola pozostawiono subiektywnym interpretacjom i domysłom odbiorców wiele, bardzo wiele uchodzi. "Artyści" mają tego świadomość i nie wahają się smarować gównem po twarzach odbiorców, którzy przecież wobec tak "wielkich dzieł" pozostają całkowicie bezbronni. Bo powiedzieć, że coś mnie jako odbiorcę oburza będzie tylko powodem do chwały dla autora, przyniesie mu rozgłos i uznanie w śmietance. Będzie dowodem na to że prace tego gościa targają za duszę, pobudzają Dulskiego do myślenia, czyli że po prostu są dobre, że stanowią prawdziwą sztukę.


Te i podobne myśli towarzyszyły mi podczas oglądania w Zachęcie wystawy "Płeć? Sprawdzam! Kobiecość i męskość w sztuce Europy Wschodniej". No i jeszcze pomyślałem sobie wtedy, że ktoś tu po prostu próbuje zrobić z ludzi idiotów, wciska syf w opakowaniu "sztuka". A przecież chociażby adeptów aktorstwa wyczula się, aby przez szacunek do widzów i ich wrażliwości, nie grali zbyt ekspresyjnie. Sztuka nie jest wojną i nie powinna wyrządzać krzywdy - to można o niej powiedzieć z całą pewnością. A dzieła nie powinny atakować. Uważam, że lepiej świadczy o dziele gdy subtelnie przykuje ono uwagę pojedynczych jednostek, niż gdy w sposób nachalny i wulgarny samoistnie będzie narzucało się masom. Jednak stworzenie czegoś unikalnego wymaga twórczego myślenia, poważnej pracy umysłowej lub nawet geniuszu. O ileż łatwiej jest po prostu nakręcić pornola i wyświetlać w Galerii Narodowej pod niby wieloznacznym szyldem. I oto przykładowo na tej wystawie dostajemy do podziwiania film, na którym kobieta po prostu zszywa sobie wargi sromowe a pod spodem możemy przeczytać opis tego jaka w tym akcie tkwi niesamowita głębia. Jest to głębia tak głęboka, że nie da się jej wyrazić poprzez samo dzieło - opis musi być. Co więcej nie da się jej wyrazić prostymi słowami - stąd w opisie wiele niezrozumiałych wyrazów, które powodują, że nie chce się nawet tego czytać bo i tak nic z tego nie wynika. Chodzi w tym tylko o to aby wywołać w widzu przekonanie, że to wszystko ma jakiś większy, niepojęty dla jego ciasnego umysłu sens.
Jeżeli zaprezentowana wystawa faktycznie ukazuje najważniejsze dzieła sztuki poruszające problematykę kobiecości i męskości w naszej części Europy w ciągu ostatniego półwiecza to znaczy, że temat ten po prostu nigdy nie został podjęty przez żadnego artystę. Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, już prędzej ktoś tu usiłuje zrobić z ludzi idiotów. A ja tego po prostu nie lubię.

1 komentarz:

  1. cieszę się że blog powrócił do stałego harmonogramu dnia! :-)

    OdpowiedzUsuń