poniedziałek, 29 listopada 2010

dobra niedziela

Wczoraj to była dobra niedziela. Dobrze wykorzystany dzionek. Więc radość z tego, że był i z tego co dał. Spotkanie z prawdziwą, choć podane obiektywem amerykańskiego dokumentalisty, wzruszającą historią. I to zdziwienie nad ludzką prostą odwagą do brania życia i świata w swoje ręce. Bo utrwalanie i pokazywanie rzeczywistości ostatecznie też jest aktem samodzielnej kreacji. Pojechać na drugi koniec świata by uwiecznić życie w oddzielnym archipelagu, uwiecznić jego zmierzch. To tak jakby obudzić zgaszoną galaktykę. Dlatego wdzięczny jestem panu Bryenowi za to, że nie bał się towarzyszyć życiu.
A potem jeszcze kazanie Pawlukiewicza. I znowu to samo wrażenie tylko, że bardziej od strony teoretycznej i motywacyjnej. Zrodziło się z tego przekonanie, że życie jest cudem. A odwaga jest po to aby z tego cudu umieć skorzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz