poniedziałek, 11 maja 2009

ostatni

Jest pogodny dzień, lekko pod chmurką ale ciepło i przyjemnie. Właśnie przed chwilą zdałem swój ostatni egzamin na studiach (nie licząc obrony magisterki). I w momencie gdy o tym - w ten sposób - pomyślałem pojawiło się obce ale łatwo rozpoznawalne uczucie. Uścisk wewnętrzny: więc jak to? to wszystko, już koniec? 5 lat studiów, tytuł za pasem, a jakby powiedziała moja babcia "jakoś czuć malizną...".
Ta malizna to jednak dobry objaw - pytania na które dotychczas nie znalazłem odpowiedzi muszą po prostu poczekać. Już wiem, że na pewno się nie zatrzymam, nie w tym miejscu.

4 komentarze:

  1. ale jesteś stary...

    OdpowiedzUsuń
  2. No to teraz tylko jakaś firma, doktorat, profesura, zostanie prezydentem Polski, a na końcu władcą świata :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dokładnie TAK
    sam bym tego lepiej nie ujął :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nic się nie kończy. Studia nie są żadnym etapem w życiu. Ten, kto tak myśli w maliznę wchodzi i na maliznę się godzi. Studia są formą istnienia. Nieznaną wielu studentom.

    OdpowiedzUsuń