Jest pogodny dzień, lekko pod chmurką ale ciepło i przyjemnie. Właśnie przed chwilą zdałem swój ostatni egzamin na studiach (nie licząc obrony magisterki). I w momencie gdy o tym - w ten sposób - pomyślałem pojawiło się obce ale łatwo rozpoznawalne uczucie. Uścisk wewnętrzny: więc jak to? to wszystko, już koniec? 5 lat studiów, tytuł za pasem, a jakby powiedziała moja babcia "jakoś czuć malizną...".
Ta malizna to jednak dobry objaw - pytania na które dotychczas nie znalazłem odpowiedzi muszą po prostu poczekać. Już wiem, że na pewno się nie zatrzymam, nie w tym miejscu.
Ta malizna to jednak dobry objaw - pytania na które dotychczas nie znalazłem odpowiedzi muszą po prostu poczekać. Już wiem, że na pewno się nie zatrzymam, nie w tym miejscu.
ale jesteś stary...
OdpowiedzUsuńNo to teraz tylko jakaś firma, doktorat, profesura, zostanie prezydentem Polski, a na końcu władcą świata :)
OdpowiedzUsuńdokładnie TAK
OdpowiedzUsuńsam bym tego lepiej nie ujął :))
Nic się nie kończy. Studia nie są żadnym etapem w życiu. Ten, kto tak myśli w maliznę wchodzi i na maliznę się godzi. Studia są formą istnienia. Nieznaną wielu studentom.
OdpowiedzUsuń