środa, 1 kwietnia 2009

super dzień

Taki dzień jak dzisiaj nie zdarza się codziennie. Szkoda, że się kończy. Od rana niesamowita wena i chyba będzie z tego scenariusz lub opowiadanie. Full of energy: 30 długości basenu i sprzątanie pokoju. Nawet woda pod prysznicem miała idealną temperaturę. Wieczorem wspaniale wyczopowany Gambrinus (istny książę piw), a na deser Gran Torino. Aż chce się żyć.

Gran Torino to najnowszy, ze wszech miar godny polecenia, film Clinta Eastwooda. Sergio Leone powiedział o nim: "I like Clint Eastwood because he has only two facial expressions: one with the hat, and one without it", po tym filmie musiałby chyba dodać coś jeszcze. Film z gatunku dramatu, wiadomo więc, że historia będzie, mówiąc delikatnie, nieciekawa. Jest ona jednak podana z wyczuciem, w sposób zabawny i prosty. Pokazuje współczesną Amerykę, jej ludzi i relacje. Nic nie upieksza, a jednak... A jednak jest w tym wszystkim coś takiego, że mogłoby się zostać amerykańskim patriotą. I ten aspekt filmu Gran Torino, dla mnie jako psychologa, jest szczególnie ciekawy (podejrzewam, że nie chodzi wcale o polskie pochodzenie głównego bohatera...).

I tylko jednej rzeczy tego dnia żałuję...że nie obstawiłem Lotka.

2 komentarze:

  1. Ja wczoraj obstawiłem z Kasią, chyba oboje pierwszy raz w życiu. Później drogą do domu rozdysponowaliśmy całą nagrodę. Pięknie było pomarzyć...
    trafiliśmy jedną liczbę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    Prawdopodobnie właśnie dlatego tylu ludzi gra w Lotka: mają okazję pomarzyć, a jest to bardzo przyjemne - dobrze wiedzą o tym wszystkie dzieciaki. Natomiast związek pomiędzy uzależnieniem od gry w Lotka a łatwością tworzenia wyobrażeń to już zadanie dla psychologii. ;)

    OdpowiedzUsuń