Przeczytałem w gazecie (nie mylić z "Gazetą"), że polskie partie polityczne nie posiadają żadnego programu: nie mają wyrazistych celów, czegoś ku czemu chciałyby dążyć, zmienić, osiągnąć dla społeczeństwa. Jedynym ich celem jest wywindowanie (lub utrzymanie) sondażowych słupków poparcia wśród osób, które jeszcze chodzą głosować. PO, najpotężniejsza polska partia wszechczasów (nie licząc może ruchu egzekucyjnego w XVI stuleciu) swoją pozycje zawdzięcza właśnie temu, w czym się wyspecjalizowała: dokładnie każde wydarzenie rozważane jest przede wszystkim pod kątem tego, w jaki sposób może zostać ono przedstawione opinii publicznej by odnieść z tego korzyść, a broń Boże nie stracić. Jest to polityka wyłacznie reaktywna: polegająca na odpowiadaniu na to co przyniesie los, nie ma tu miejsca na aktywność, przeprowadzanie reform i robienie kroku do przodu. Bystrym uczniem PO jest PiS. Najwieksza partia opozycyjna szybko odrabia zaległości z tej lekcji i nie mówi już o żadnych reformach, żadnych zmianach. Robiąc coś można się przecież komuś narazić, z resztą nie ma na to czasu i sił bo przecież cała energia poświęcona jest analizie sondaży.
O władztwie sondaży pisał już o wiele wcześniej Giovani Sartori (
Homo Videns). Lektura jego tekstu w dzisiejszych czasach jest wyjątkowo godna polecenia. Pozwala otworzyć oczy na to co z takiego stanu rzeczy wynika dla nas, naszego otoczenia i dla naszej, ukształtowanej medialnymi obrazami świadomości.
Dla specjalistów, którzy udają, że tworzą mądre i użyteczne programy (owszem, ostatecznie są one bardzo przydatne podczas kampanii wyborczej - bo można pokazywać przed kamerami stosy makulatury i powtarzać, że ma się program, a przeciwnicy go nie mają) mam 2 propozycje:
- zadbajcie raz w tym kraju o infrastrukture: sieć szybkich dróg i szybkiej kolei, by wreszcie skomunikować wewnętrznie ten Kraj, pozwolić na szybki przepływ ludzi, usłóg i towarów, by umożliwić rozwój biznesu;
- zróbcie porządek w administracji publicznej, przecież wszystkie formalności powinno dać się załatwić szybko i sprawnie, a nie tak jak na przykład w lubelskim KRSie, gdzie kiedy jeden urzednik bierze zwolnienie trzeba pisać specjalną prośbę o przekierowanie prowadzonej przez niego sprawy do kogoś innego. Podanie takie rozpatrywane jest 2 tygodnie przez samego kierownika...
Polacy na prawde nie są głupsi ani mniej zaradni od innych zachodnich narodów, chociaż miliony pompowane przez Unię w "rozwój kompetencji" mają świadczyć o czymś zupełnie odwrotnym. Na garnuszku podatnika rośnie cała branża uzależniona od subwencjii, dotacji, środków unijnych - jej istnienie uzależnione jest od decyzji politycznych, staje się więc źródłem władzy. Dla porównania autostrada raz wybudowana może spokojnie służyć kolejnym pokoleniom, staje się realnym i niezależnym dobrem: ludzie którzy po niej jeżdżą mogą kręcić swoje lody i grać na nosie Brukseli.
Panowie politycy, to czego w Polsce brakuje to autostrady, kolej, internet na wsi, a urzędów i urzędników mamy powyżej uszu.