Piękno kraju, poznani ludzie i erasmusowa rzeczywistość wytyczyły nowe linie papilarne mej świadomości. I teraz to nie, że ja chce, lecz samo coś ciągnie, coś samo każe doń wracać...
Czasami cofnięcie w czasie jest możliwe i znowu da się postawić stopę w tym samym miejscu, przesiąknąć atmosferą, przeżyć coś raz jeszcze.
Przywdziałem ponownie skórę studenta, zabrałem ze sobą starą słowacką legitymacje i tak z komicznym zacięciem, w dzielnym towarzystwie ruszyłem do Rużomberka na spotkanie erasmusów, przygody i przyrody. Rok temu przed samym wyjazdem rozpieprzyłem siekierą stary czajnik (efekty można zobaczyć na tym blogu w jednym z pierwszych zamieszczonych tu postów), teraz powoli jakby coś świta i chyba sam zaczynam rozumieć co to miało znaczyć.
Przebrany za słowackiego studenta,
starałem się wtopić w tłum
Wśród starych śmieci
O takie kwiatki, skąd my to znamy...
Na zimno są już dobre sposoby,
otwartych przez Słowaków drzwi nie trzeba wywarzać
Zdrój wszelkiego życia
Na takiej wyprawie jazda stopem to banan z masłem - zupełna normalka
W górach widoki były po prostu przeprzeprzeprzepiękne,
żadna fotografia tego nie odda
Wśród Erasmusów, bo na Słowację jak do domu
A oto bardzo ważne kolory
Po powrocie zbadałem sobie krew, zawierała 3 razy więcej tlenu niż normalnie (wyraźnie widoczne jasne plany)
No i szczególne podziękowania dla naszych sponsorów:
bez nich ekspedycja Slovensko 2010 nie byłaby możliwa
MoniaMonika hej Sokoły!
Urzekły mnie tatry wieczorną porą i twoja krew:-)
OdpowiedzUsuń