poniedziałek, 12 kwietnia 2010

"znowu"

Stałem dzisiaj w szpalerze tysięcznego tłumu. Była to niema asysta w ostatniej drodze Prezydenta do pałacu, jakby oczekiwanie, jakby coś się jeszcze mogło wydarzyć. Ostatecznie pod koła konduktu posypało się trochę kwiatów, a ten i ów zaklaskał. Czarny furgon przejechał, i tyle.

Warszawska ulica od dwóch dni tętni życiem i milczy. Tak jakby już tylko ono nam pozostało. Jeśli przemawia to w głosach starców, którzy już wiele widzieli i dlatego będą mówić dosadnie, wzniośle, podejrzliwie.

70 lat po zamordowaniu 22 tysięcy polskich oficerów, by uczcić ich pamięć, w podróż do miejsca zbrodni wyruszyła najwyższa generalicja Wojska Polskiego pod przewodnictwem Najwyższego Zwierzchnika Polskich Sił Zbrojnych w osobie Prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego. Panu Prezydentowi w delegacji towarzyszyła małżonka oraz przedstawiciele najwyższych urzędów państwowych i partii politycznych. Samolot uległ katastrofie i wszyscy zginęli.
W ten sposób domknęła się straszliwa klamra, lecz jej sensu jeszcze nie znamy...

W sobotę rano radio miało pomóc wstać z łóżka, lecz nadawany właśnie komunikat nie pozwalał się poruszyć. Był jak dziwny sen.
Śni mi się czasami coś takiego dziwnego, że czuje jak każda komórka mojego ciała jest niesłychanie dynamicznie i mocno wyrywana w czarną dziurę śmierci. Stąd być może trochę wiem o nagłym obliczu śmierci. Taki sen trwa sekundę: wsysa cię i budzisz się nieźle przestraszony.

Boże spraw aby wszystkie ofiary Katynia obudziły się do szczęśliwego życia po śmierci.

Lech Kaczyński był wielokrotnie wyśmiewany. Owszem nie był showmanem i nie działał pod publikę. Został wybrany przez zwykłych ludzi, którzy chcieli aby na najwyższym urzędzie był ktoś, kto będzie bronił ich praw i interesów. był po prostu uczciwy, urzędu nie traktował jako trampoliny dla własnych korzyści ale jako misję publiczną, pracę na rzecz Narodu. Jak nikt przed nim w swojej prezydenturze skupił się na ochronie polskiej pamięci historycznej, uczucia dumy narodowej i niemodnego patriotyzmu. Był faktycznym kontynuatorem przedwojennego etosu i prawdziwej polskiej tradycji. Za te działania, które dla wszystkich urzędników powinny być normą, został uznany za kontrowersyjnego i krytykowany - także w Polsce.
Kiedy usłyszałem o jego śmierci, pomyślałem "no tak teraz zostanie uznany za najlepszego prezydenta Polski", nie minęły jeszcze dwie doby od tamtego wydarzenia a ja sam już wierze, że był na prawdę najlepszy, na prawdę polski, na prawdę nasz.

4 komentarze:

  1. W WARSZAWIE

    Co czynisz na gruzach katedry
    Świętego Jana, poeto,
    W ten ciepły, wiosenny dzień?

    Co myślisz tutaj, gdzie wiatr
    Od Wisły wiejąc rozwiewa
    Czerwony pył rumowiska?

    Przysięgałeś, że nigdy nie będziesz
    Płaczką żałobną.
    Przysięgałeś, że nigdy nie dotkniesz
    Ran wielkich swego narodu,
    Aby nie zmienić ich w świętość,
    Przeklętą świętość, co ściga
    Przez dalsze wieki potomnych.

    Ale ten płacz Antygony,
    Co szuka swojego brata,
    To jest zaiste nad miarę
    Wytrzymałości. A serce
    To kamień, w którym jak owad
    Zamknięta jest ciemna miłość
    Najnieszczęśliwszej ziemi.

    Nie chciałem kochać tak,
    Nie było to moim zamiarem.
    Nie chciałem litować się tak,
    Nie było to moim zamiarem.
    Moje pióro jest lżejsze
    Niż pióro kolibra. To brzemię
    Nie jest na moje siły.
    Jakże mam mieszkać w tym kraju,

    Gdzie noga potrąca o kości
    Nie pogrzebane najbliższych?
    Słyszę głosy, widzę uśmiechy. Nie mogę
    Nic napisać, bo pięcioro rąk
    Chwyta mi moje pióro
    I każe pisać ich dzieje,
    Dzieje ich życia i śmierci.
    Czyż na to jestem stworzony,
    By zostać płaczką żałobną?
    Ja chcę opiewać festyny,
    Radosne gaje, do których
    Wprowadzał mnie Szekspir. Zostawcie
    Poetom chwilę radości,
    Bo zginie wasz świat.

    Szaleństwo tak żyć bez uśmiechu
    I dwa powtarzać wyrazy
    Zwrócone do was, umarli,
    Do was, których udziałem
    Miało być wesele
    Czynów myśli i ciała, pieśni, uczt.
    Dwa ocalone wyrazy:
    Prawda i sprawiedliwość.

    Czesław Miłosz
    Kraków, 1945

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam ten wiersz z liceum. Ciąży chyba jakieś fatum na Polsce, bo wszystkie znami na Niebie i Ziemi dokładają nam tylko kolejne cegiełki dla naszej narodowej martyrologii. Ciężko być radosnym polskim partiotą, gdy wydarzenia same podcinają skrzydła. Mam mimo wszystko nadzieję, że szybko się otrząsniemy. Chce zrzucić z ramion płaszcz Konrada!

    OdpowiedzUsuń
  3. "znowu" mamy się zatrzymać, wydobyć sens i działać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dramat, ból i cisza...
    Wierze, że będzie też sens tej ofiary w życiu każdego z nas.

    OdpowiedzUsuń