godzina piętnasta piętnaście
pod nabrzmiałym od wody niebem
na zachodzie
pośród skrzeku gawronów zawisłych na wietrze
i strzępów styczniowego chłodu
co światło rozmywa w szarości
czeka
i cofa się do źródeł
nieodkrytej przyszłości
gdzie siedzisz w tym miejscu
i trwasz zastygłym pędem
a noc i dzień nadejdą zapewne
gdy śmignie z błyskiem
myśl bezkresnej toni
...