sobota, 5 maja 2012

pan od fizyki

Muzeum Techniki w Warszawie na poważnie trąci myszką. I nawet nie chodzi o zupełnie archaiczny sposób zorganizowania tej placówki (brak terminalu płatniczego w kasie biletowej takiego miejsca mówi sam za siebie), czy o przypadkowy dobór eksponatów (poteżna sala zastawiona setką maszyn do szycia przysłanych w ramach powojennej pomocy z USA). Poraża brak koncepcji na atrakcyjne zagospodarowanie i wykorzystanie tej placówki, która z powodzeniem mogłaby konkurować o zwiedzających z niezwykle zatłoczonym Centrum Nauki Kopernik. Pomysłów nie powinno brakować - wszak mówimy o muzeum ludzkiej myśli, kreatywności i postępu. Najprostszym lecz atrakcyjnym pomysłem byłoby przygotowanie w tym miejscu ekspozycji pozwalającej na chronologiczne zapoznanie się z rozwojem myśli technicznej na przestrzeni dziejów ludzkości: od patentu koła po energię atomową, stacje kosmiczne i zderzacz hadronów. Tam gdzie wstawienie oryginalnych eksponatów jest niemożliwe można bazować na makietach lub nowoczesnych ekspozycjach multimedialnych. Gdyby był pomysł i chęć, pieniądze też na pewno by się znalazły. Jeśli nie ma ich w budżecie, można poszukać u sponsorów. Tylko widocznie komuś nie bardzo się chce.





Przed wejściem do Muzeum Techniki w PKN straszy "Warszawska Syrenka" zrobiona z lodówki i starych odkurzaczy.










Puszka po piwie Żywiec i deskorolka jako szczególnie frapujące technologiczne osiągnięcia ostatnich dziesięcioleci 

Honoru Muzeum Techniki bronią pojedyncze osoby. Jak pan od fizyki zaszyty w swojej pracowni na drugim piętrze. Prawdziwy pasjonat swojej dziedziny. Zademonstrował nam zjawisko rezonansu, pokazał nuty zawarte we wzorach fizycznych, zastosowanie "pamiętającego" drucika, a jakimś uczniakom pomógł rozwiązać zadane w budzie zadania. Równy gość.      

2 komentarze:

  1. byłam w kwietniu w muzeum techniki i muszę powiedzieć, że nudziłam się. jednak moi znajomi byli zadowoleni ;P

    OdpowiedzUsuń