wtorek, 4 maja 2010

ubecja

W gospodarstwach agroturystycznych bywa bardzo ciekawie. Mieszkanie pod wspólnym dachem, w niemal rodzinnej atmosferze, wspólne posiłki i dzielenie się wrażeniami z całego dnia dają możliwość zawierania nowych znajomości, poznawania obcych.

Od razu wiedziałem, że to były ubek. Tak jakby miał to wypisane na czole. I jak tu nie wierzyć fizjonomice - na prawdę ciekawa sprawa...
Może z resztą wcale nie chodziło o wygląd. Postępował wedle następujących zasad: po pierwsze zebrać jak najwięcej informacji (przy czym szczególnie istotne są konkrety jak miejsce zamieszkania, wykształcenie, wiek oraz dane społeczne - pochodzenie, znajomości, status materialny); po drugie wyczuć ogólny polityczny klimat, zbadać światopogląd; po trzecie poznać preferencje wyborcze; i po czwarte broń towarzyszu powiedzieć czegoś o sobie - o nie, w tej kwestii klucz i wymijaj.
I już taki ubek, mógłby spokojnie zapełnić jakąś teczuszkę.
Z finezją równą automatycznej sekretarce starał się być szarmancki i uroczy, taką grubymi nićmi szytą duszą towarzystwa. Głowę miał pełną ciętych pseudoanegdot, był taki że och! ach! Nic tylko pobyć przy nim trochę dłużej aby uraczyć się tą kipiącą wręcz erudycją. Do tego profesor, to co że w bliżej nieokreślonej dziedzinie. Za to zna tego i tamtego: niby, że wszystko może załatwić. Po prostu kurna gość!
Nie uwierzycie ale zdradziło go między innymi to, że do mieszanego damsko-meskiego towarzystwa zwracał się per "panowie".

Zdekonspirowany jeszcze przed 5 rano wsiada do swojej czarnej limuzyny i znika w mroku rzadkim jak sraka.

3 komentarze:

  1. najbardziej finezyjne i obrazowe jest ostatnie porównanie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniał mi się znajomy psycholog, który badał kiedyś takiego oficera Wechslerem.
    W Wiadomościach na niektóre pytania ten oficer odpowiadał nieustannie: "odmawiam zeznań":)

    OdpowiedzUsuń
  3. to wszystko jest dosyć dziwne ale w sumie wesołe :)

    OdpowiedzUsuń